Premier Jarosław Kaczyński odwołał wczoraj wieczorem ze stanowiska p.o. szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego płk. Jerzego Kicińskiego. Jego miejsce natychmiast zajął płk Tomasz Klimek.

Reklama

Liczą się kontakty, a nie regulaminy - zauważa RMF, który odkrył, że Klimek już trzykrotnie oblał test na wykrywaczu kłamstw. Zawsze trzeba je było przerwać podczas pytań o... podatność na korupcję.

Poprzednik Klimka, pułkownik Kiciński, zarządzał ABW rekordowo krótko - zaledwie dwa tygodnie. RMF twierdzi, że nie chciał być zdymisjonowany przez nowego premiera Donalda Tuska. Lojalny wobec Kaczyńskiego, oddał się wczoraj do jego dyspozycji.

Pułkownik Klimek nawet nie ma po co rozpakowywać się w gabinecie szefa ABW. Bowiem "porządzi" Agencją zaledwie kilkanaście godzin, najwyżej kilka dni.

Reklama

Klimek karierę zaczynał w krakowskiej komendzie miejskiej. Chwalił się wówczas, że "ściga członków zorganizowanych grup przestępczych o charakterze zbrojnym".

Prawda - z którą pułkownik ma od roku problemy - jest inna. Bowiem tym zajmuje sie Centralne Biuro Śledcze. Klimek pracował co prawda w wydziale kryminalnym, ale jego ówcześni zwierzchnicy są zgodni: nie rozwiązał żadnej sprawy i był zwyczajnie marnym policjantem - ujawnia RMF.