Według byłego ministra sprawiedliwości, to, co robią prokuratorzy, wskazuje, że chcą śledztwo umorzyć.

"Śledztwo celowo jest prowadzone na bezdroża, w ślepą uliczkę. I już okazało się klapą i kompletnym niepowodzeniem" - mówi Ziobro. "Po to, by ludzie zamieszani w sprawę, mogli znów poczuć, że są równi i równiejsi wobec prawa" - dodaje.

Reklama

Na "skręceniu" śledztwa, według Ziobry, zależy szczególnie obecnemu ministrowi sprawiedliwości, Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu. Dlaczego? Być może chodzi o jakieś interesy ministra z biznesmenem Ryszardem Krauze. "Do dziś Ćwiąkalski nie ujawnił, co go łączy z szefem Prokomu, Ryszardem Krauze" - mówi Ziobro.

Były szef resortu sprawiedliwości zaapelował więc do dziennikarzy, by nie pozwolili, aby śledztwo zostało "skręcone".

"Nasi najbliżsi współpracownicy okazali się być osobami naruszającymi prawo w sposób bezwzględny, bez żadnych skrupułów. Rząd PiS zaryzykował swoją przyszłość, dążąc do wyjaśnienia tej sprawy. Wiele osób twierdziło, że śledztwo w sprawie akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa to mistyfikacja, ale my podjęliśmy szereg działań" - podkreślił Ziobro, chwaląc dziennikarzy "Newsweeka" i TVN, którzy prowadząc własne śledztwo, potwierdzili te ustalenia.

Reklama

Tygodnik "Newsweek" napisał, że Janusz Kaczmarek ostrzegł Andrzeja Leppera przed prowokacją CBA, bo się bał. Że złapany w sidła Lepper opowie śledczym o kontaktach Kaczmarka z szefem Prokomu.

"Śledztwo w tej sprawie stoi w miejscu. Prokuratura rozważała nawet umorzenie zarzutów wobec Ryszarda Krauzego i Janusza Kaczmarka, podejrzanych formalnie o składanie fałszywych zeznań (obaj zaprzeczyli, by spotkali się w czerwcu zeszłego roku w hotelu Marriott)" - pisze "Newsweek".