Donald Tusk uznał wczoraj za niefortunne rozmowy szefowej Kancelarii Prezydenta Anny Fotygi z amerykańską administracją o budowie w Polsce bazy tarczy antyrakietowej. "Wolałbym, aby nikt mi nie przeszkadzał w tych rokowaniach" - powiedział premier, przyznając jednocześnie, że "nie ma żadnej wiedzy” na temat tego, co chce powiedzieć Amerykanom Fotyga. Szef biura ds. zagranicznych prezydenta Mariusz Handzlik ujawnił wczoraj program wizyty. Fotyga ma spotkać się m.in. z zastępcą szefa Pentagonu Gordonem Englandem, szefem biura bezpieczeństwa narodowego Stephenem Hadleyem i zastępcą sekretarza stanu Danielem Friedem.

Reklama

Jędrzej Bielecki: Rozmowy szefowej kancelarii prezydenta w USA w sprawie tarczy zaskoczyły premiera?
Sławomir Nowak*:
My nic o tym wyjeździe nie wiedzieliśmy. Gdy się okazało, że pani Fotyga jest w Waszyngtonie pomyślałem, że może skusił ją niski kurs dolara i pojechała na zakupy! Ale mówiąc poważnie: to jest działanie na szkodę Polski! Pani minister poleciała do Waszyngtonu bez żadnych uprawnień do negocjowania z USA i z innym stanowiskiem niż rząd. Puszczenie oka do Amerykanów, że prezydent chce mieć tarczę, jest dysonansem w polskiej polityce zagranicznej. Więcej: kancelaria prezydenta uprawia strategię chaosu w dyplomacji. Negocjacje z Amerykanami prowadzi rząd, a w jego imieniu wiceminister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Tylko tak możemy utrzymać spójne stanowisko.

Czy minister Fotyga może przedstawić Amerykanom inne warunki budowy tarczy?
Przecież nie wiem, co powie. Była ministrem w poprzednim rządzie, który reprezentował bezkrytyczną linię negocjacyjną w tej sprawie. Rząd PiS był nawet gotowy zapłacić za budowę bazy w Radzikowie! My prowadzimy rokowania z naszym sojusznikiem uczciwie i po przyjacielsku, ale twardo. I stawiamy jako warunek powodzenia tych rozmów poważny udział Amerykanów w modernizacji polskiej armii. Minister Fotyga podważa to stanowisko i de facto nie działa w polskim interesie.

Czy prezydent wysłał swoją przedstawicielkę do Waszyngtonu teraz, bo zbliża się finał rokowań z Amerykanami i grozi nam porażka?
Nam nie grozi żadna porażka. Natomiast wydaje mi się, że doradcy pana prezydenta uznali, że to może być przydatne na użytek polityki wewnętrznej. Prezydent chce pokazać, że sam coś załatwia z Amerykanami. Niemniej jednak trudno będzie traktować doniesienie pani Fotygi po powrocie jako poważne. W sprawie tarczy liczy się to, co słyszy polski negocjator i to, co otrzymuje na piśmie.

Reklama

Amerykanie poważnie traktują misję minister Fotygi, skoro jest ona przyjmowana w Białym Domu, Departamencie Stanu, Kongresie.
Oni doskonale zdają sobie sprawę, kto prowadzi negocjacje w Polsce. Źle byłoby, gdyby polscy politycy lobbowali za innymi niż polskie interesami w sprawie tarczy.

Może należy powiedzieć Amerykanom, że pani Fotyga nie ma uprawień do prowadzenia rokowań?
Żadnymi kanałami nie będziemy przekazywali USA takich sygnałów, bo nie chcemy działać na szkodę autorytetu prezydenta. A pani Fotyga pewnie ma świadomość, bo zna trochę konstytucję, że nie ma prawa składać żadnych zobowiązań w imieniu Polski.

Czy premier myśli o poważnej rozmowie z prezydentem, aby takie incydenty się nie powtarzały?
Prezydent prowadzi politykę autonomicznie. My nie możemy mu nic narzucić. Nie ograniczymy mu przecież dostępu do samolotu. Lubi latać, to niech lata! Ale prosimy o elementarną lojalność wobec państwa, a nie wobec własnego widzimisię. Bo dziś polityka realizowana przez kancelarię prezydenta to polityka własnego widzimisię.

Reklama

Premier najskuteczniej przerwałby te napięcia, ogłaszając w końcu, czy chce tarczy, czy nie.
Nasze stanowisko od wielu miesięcy się nie zmieniło. Jesteśmy otwarci na współpracę wojskową z Amerykanami, jesteśmy gotowi na tarczę. Ale Polacy muszą mieć wymierny efekt. Jeżeli nasi amerykańscy przyjaciele chcą się zaangażować z budową swojej infrastruktury wojskowej, to my oczekujemy zaangażowania w polskie bezpieczeństwo. W naszej przyjaźni musimy przejść z fazy deklaracji do realizacji. Ona musi mieć realny wymiar, a nie sprowadzać się do poklepywania po ramieniu. Udowodniliśmy, że jesteśmy dobrym sojusznikiem – w Iraku, Afganistanie. Teraz Polacy oczekują od USA gotowości do zaangażowania się w nasze bezpieczeństwo. Tym bardziej że tarcza wystawia nasz kraj na napięcia ze wschodnim sąsiadem, których inaczej by nie było.

Takiej satysfakcjonującej oferty ze strony USA nie otrzymaliśmy?
Nie mogę mówić o wszystkim. Negocjacje trwają.

Czy możemy w lipcu spodziewać się rozstrzygnięcia?
Pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł. Negocjujemy ważną sprawę, a nie handlujemy pietruszką. Gdy chodzi o polskie bezpieczeństwo, nie można się spieszyć. Dlatego dla nas nie ma żadnego terminu. Chcemy strategicznego partnerstwa z USA, takiego, w którym Amerykanie będą się angażować w nasze bezpieczeństwo, tak jak robią to w innych krajach. Rząd gotowy jest na szybkie porozumienie, ale takie, które jest satysfakcjonujące dla polskiej armii.

*Sławomir Nowak, szef gabinet politycznego premiera