Wczoraj wieczorem prezydent Niemiec Horst Koehler zapowiedział, że wstrzyma się z ratyfikacją traktatu lizbońskiego do czasu orzeczenia sądu konstytucyjnego. Ta wiadomość nie trafiła jednak na czołówki portali internetowych w Unii Europejskiej. Serwisy największych europejskich dzienników cytują za to słowa polskiego prezydenta, Lecha Kaczyńskiego.

Reklama

Najbardziej zaskoczona jest francuska prasa - i nic w tym dziwnego. Dziś w nocy Francja objęła przewodnictwo w Unii Europejskiej. Prezydent tego kraju, Nicolas Sarkozy, za punkt honoru postawił sobie przeprowadzenie procesu ratyfikacji we wszystkich państwach Unii. I w dniu, w którym stanął na jej czele - spotkał go "ciężki cios" ze strony polskiej głowy państwa.

"Le Figaro" przypomina, że to właśnie Lech Kaczyński, "razem ze swoim bratem bliźniakiem" wynegocjował traktat z Lizbony w takim kształcie. Jednak - jak pisze dziennik - po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, które odsunęły PiS od władzy, ugrupowanie to przyjęło eurosceptyczny kierunek. Dziennik przypomina jednak, że odmowa podpisania traktatu zapowiedziana przez polskiego prezydenta to nie jest jedyny zgrzyt w misternym planie Sarkozy'ego. Także w Czechach ratyfikacja się opóźnia w związku z zastrzeżeniami jednego z ugrupowań parlamentarnych.

"Kaczyński torpeduje reformę UE", "Polska się sprzeciwia" - tak zapowiedż prezydenta komentują niemieckie media.

Według "Der Spiegel", plan "ożywienia procesu ratyfikacji jest zagrożony". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że stanowisko prezydenta Kaczyńskiego to "bodziec dla eurosceptyków".

Reklama

"Financial Times Deutschland" zwraca uwagę, że polskie "nie" dla traktatu różni się od problemów z ratyfikacją w Czechach czy Niemczech.W obu tych krajach prezydenci czekają na orzeczenie sądów konstytucyjnych. "W Polsce nikt traktatu nie zaskarżył, ratyfikowały go obie izby parlamentu" - pisze dziennik.

"Sarkozy rozpoczął prezydencję w UE od niespodziewanego polskiego <"nie>" dla traktatu" - pisze hiszpańskie "El Mundo". O "ciosie" dla francuskiego prezydenta pisze także "El Pais".