Gdy Lech Kaczyński odłożył słuchawkę po rozmowie z następcą prezydenta George'a W. Busha, urzędnicy Kancelarii Prezydenta natychmiast ogłosili wielki sukces, który miał polegać na zobowiązaniu się Baracka Obamy do kontynuowania prac przy budowie elementów tarczy antyrakietowej w naszym kraju. Jednak niedługo później okazało się, iż otoczenie polskiego prezydenta przekłamało treść rozmowy. Bo Obama wcale niczego nie obiecał.

Reklama

Dzień po tych wydarzeniach, do Lecha Kaczyńskiego zadzwonił Joe Biden - polityk, który przy Baracku Obamie będzie wiceprezydentem. Po tej rozmowie nie było już hurraoptymistycznych zapowiedzi polskiej strony.

Prezydencki minister Mariusz Handzlik powiedział, że z obydwu stron padło zapewnienie "o woli kontynuacji ścisłej współpracy politycznej i wojskowej między USA a Polską". Amerykański wiceprezydent-elekt podkreślił, że jest przyjacielem Polski i zależy mu na dobrych relacjach z naszym krajem.

Biden zaznaczył, że wsparcie dla projektu tarczy antyrakietowej będzie zależało od oceny zespołu do spraw bezpieczeństwa narodowego, który w tej chwili jest powoływany oraz od efektywności i opłacalności tego projektu.