Donald Tusk jest teraz we Frankfurcie, jutro będzie w Paryżu. Do Warszawy wróci na chwilę - dziś wieczorem. Wydaje się już pewne, że czasu dla związkowców nie znajdzie.

"Znam inne formy zapraszania do rozmowy niż okupacja. Mam wystarczająco dużo dobrej woli i szacunku dla ludzi, by podjąć rozmowę w każdej chwili i na każdy temat, ale nie w każdym miejscu" - mówił we Frankfurcie Donald Tusk. I dodał, że w centrum dialogu z demonstrantami mogą się spotkać odpowiedni sekretarze stanu.

"Trzymamy się reguł dialogu społecznego opisanych polskim prawem. Żadne próby siłowego nacisku nie zrobią na mnie wrażenia. Nie zamierzam spotkać się z demonstrantami" - stwierdził kategorycznie premier. W rozmowie z DZIENNIKIEM wtóruje mu doradca Michał Boni. "To jest jednak łamanie prawa i reguł normalnego dialogu" - zauważa.

Związkowcy z "Sierpnia '80" twardo zapowiadali, że na premiera poczekają. Będą tak długo okupować biuro Tuska, aż ten się z nimi spotka. Tłumaczą, że Tusk wciąż jest posłem i ma obowiązek spotykać się ze zwykłymi ludźmi. Jeśli tego nie zrobi, są gotowi na okupację do skutku. Mówią, że nie opuszczą budynku nawet przez 48 dni.

"Mamy ze sobą wszystko, co potrzebne" - powiedział w rozmowie z TVN24 Bogusław Ziętek z "Sierpnia '80". W tej chwili biuro okupuje około dwustu związkówców, ale - według zapewnień Ziętka - dojadą kolejni działacze.

Oprócz wycofania ustawy o likwidacji "pomostówek", żądają interwencji w sprawie stoczni, poprawy sytuacji rybaków, wycofania się z prywatyzacji szpitali, jak również podniesienia płacy minimalnej.









Reklama