Jarosław Gowin powiedział nam, że wystąpi do Sądu Najwyższego o kasację wyroku, a do sądu apelacyjnego o wstrzymanie wykonania kary do czasu rozpatrzenia jego wniosku.

Reklama

18 grudnia polityk PO przegrał rozprawę apelacyjną. Sąd nakazał mu do 31 grudnia przeprosić Michnika na łamach DZIENNIKA oraz wpłacić 9 tys. złotych na cel dobroczynny.

Co stało się 10 lat temu?

Wiosną 1998 r. Jarosław Gowin, wówczas redaktor naczelny miesięcznika "Znak", zaprosił na dyskusję redakcyjną na temat moralności w polityce grono intelektualistów. Ponieważ większość z nich mieszkała w Warszawie, dyskusja odbyła się w siedzibie Fundacji Batorego. Uczestniczyło w niej osiem osób: Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, Kazimierz Orłoś, Zbigniew Romaszewski, Aleksander Smolar, Jerzy Szacki i Andrzej Zoll oraz prowadzący debatę Gowin.

Reklama

Spotkanie odbywało się w sympatycznej atmosferze. Jednak w pewnym momencie Michnik spytał naczelnego "Znaku", dlaczego zaprosił do tej dyskusji takie, a nie inne osoby. Gowin odebrał to jako zarzut, że nie zaprosił liberalnych postkomunistów. Wytłumaczył, że byłoby to zamazanie granic dobra i zła, a on z postkomunistami o moralności na łamach "Znaku" nie będzie dyskutował. Michnik odpowiedział, że gdyby stosował takie kryteria przy zapraszaniu do "Wyborczej", to jego koledzy redakcyjni nazwaliby to faszyzmem. Tak tę odpowiedź zapamiętał Gowin.

Michnik wykreślił

Zapis debaty zredagował Gowin, po czym rozesłał ją uczestnikom do autoryzacji. Według Gowina Michnik w jej trakcie zastąpił "faszyzm" słowem "apartheid". Zapis dyskusji po autoryzacji pt. "Polska polityka i (nie)moralność" ukazał się w czerwcowym numerze "Znaku" (nr 517) z 1998 r. Gowin nie zajmował się nanoszeniem poprawek po autoryzacji, nie wiedział o zmianie, zapamiętał wersję z dyskusji - z "faszyzmem".

Reklama

Prawie 10 lat później, w wywiadzie dla DZIENNIKA z lipca 2007 r. na temat sporu o modernizację Polski, przywołał słowa naczelnego "Wyborczej". Gowin powiedział m.in."pamiętam, jak wiele lat temu za poparcie idei lustracji zostałem przez Michnika nazwany faszystą". I dodał, że to "uświadomiło mi skalę oderwania od rzeczywistości środowiska <Gazety>".

Apartheid to nie faszyzm?

Za te słowa Michnik podał Gowina do sądu, twierdząc, że nigdy go nie nazwał "fazysztą". Oskarżył go też o naruszenie dóbr osobistych i narażenie jego wizerunku jako redaktora naczelnego. Jako zadośćuczynienia domagał się przeprosin oraz 10 tys. zł na cel społeczny.

Gowin bronił się, powołując się na zasadę wolności słowa. Tłumaczył, że Michnik zmienił "faszyzm" na "apartheid" przy autoryzacji. Przytaczał też definicje z podręczników doktryn politycznych, w których "apartheid" jest traktowany jako jedna z postaci "faszyzmu".

Podwójna przegrana

Sąd nie wezwał na przesłuchanie żadnego z uczestników debaty, bo ci twierdzili, że było to tak dawno, iż nie pamiętają szczegółów. Jedynym, któremu utkwiła w pamięci ta wymiana zdań, był Zbigniew Romaszewski, ale nie na tyle dokładnie, aby zdecydował się zeznawać pod przysięgą.

Sąd okręgowy oparł się więc na zapisie dyskusji wydrukowanej w "Znaku" i wywiadzie z DZIENNIKA z 2007 r. oraz zeznaniach dwóch uczestników sporu. Uznał rację Michnika i nakazał Gowinowi przeproszenie go na łamach DZIENNIKA oraz wpłatę 3 tys. zł na cel dobroczynny.

Poseł PO odwołał się do sądu apelacyjnego, ale bezskutecznie. W grudniu sąd nie tylko podtrzymał wyrok pierwszej instancji, ale podwyższył kwotę zadośćuczynienia do 9 tys. zł, dając termin realizacji wyroku do 31 grudnia.