"Donald Tusk też ma takie zachowania... satrapie - że się tak wyrażę. Tak jak satrapa wschodni potrafi zademonstrować swoją wszechpotęgę usuwając kogoś, wyrzucając z gabinetu w ciągu 15 minut. To jest niestety charakterystyczne dla Donalda" - mówi w wywiadzie dla "Newsweeka" i RMF FM skonfliktowany z PO, Paweł Piskorski.

"Oni wszyscy obawiają się sytuacji, że z tego gabinetu można bardzo łatwo wylecieć pod lada pretekstem. Jeśli tylko jest następca" - twierdzi Piskorski, zaznaczając jednocześnie, że premier ma bardzo "krótką ławkę rezerwowych", bo - jak się wyraził eurodeputowany - poważni kandydaci nie chcą z Tuskiem współpracować.

Piskorski zarzuca też Tuskowi, że nie stosuje tych samych standardów wobec wszystkich ministrów. Przypomniał sprawę Zyty Gilowskiej, która została wyrzucona z PO za to, że - jak to relacjonuje Piskorski - syn Gilowskiej ożenił się z pracownicą jej biura. "Jeśli porównujemy nepotystyczne zachowanie Czumy z tym, jak Zyta Gilowska była usuwana z partii, to w ogóle nie ma porównania" - komentuje Piskorski problemy ministra sprawiedliwości.

Andrzej Czuma - któremu zarzucano nierzetelne spłacanie długów i zawodowe otaczanie się bliskimi podczas wykonywania publicznej pracy szefa resortu sprawiedliwości - to, zdaniem Piskorskiego, problem Tuska. "W moim przekonaniu największy problem Tuska ze zdymisjonowaniem Czumy to jest następca" - mówi Paweł Piskorski, który od niedawna działa w Stronnictwie Demokratycznym.

"Moim zdaniem główny problem jest taki, że premier wytworzył taki mechanizm, który powoduje, że nikt poważny nie chce skorzystać z jego propozycji wejścia do rządu" - dodaje polityk.

Twierdzi, że między premierem a wicepremierem Grzegorzem Schetyna miało dojść do konfliktu o dymisję poprzedniego ministra sprawiedliwości. Schetyna miał być przeciwnikiem tej zmiany, bo przewidywał kłopoty wizerunkowe partii, a w związku z tym także kłopoty z przejęciem prezydentury przez Tuska. Schetyna, bowiem, ma apetyt na bycie premierem po Tusku.

"A komu pan kibicuje w tej wojence? Obecnemu premierowi, czy przyszłemu premierowi?" - pytała Piskorskiego dziennikarka. "Nie kibicuję żadnemu z nich. Proszę wybaczyć, mam osobiste powody, żeby sądzić, że żaden z nich nie powinien zasiadać w tak ważnych funkcjach" - odpowiedział.











Reklama