"Reformę oświaty odwołano, ale miasta rządzone przez Platformę Obywatelską wykonują niepokojące ruchy wyprowadzania zerówek z przedszkoli. Nie wiemy, czy dzieje się to w ramach pilotażu zapowiedzianego przez premiera Donalda Tuska? Czy samorządy mają jakieś wytyczne w tej sprawie, czy to ich własna inicjatywa?" - niepokoi się w rozmowie z nami Sławomir Kłosowski, poseł PiS i były wiceminister edukacji.

Reklama

On i jego partyjni koledzy domagają się zwołania nadzwyczajnego posiedzenia sejmowej komisji edukacji z udziałem minister Katarzyny Hall. "Gdy próbujemy się czegoś dowiedzieć o pilotażu, PO nabiera wodę w usta" - tłumaczy.

Posłowie zaniepokojeni są sytuacją, jaka powstała po tym, jak w wyniku "kryzysowych" oszczędności rząd obciął budżet na wprowadzenie sześciolatków do szkół (z 347 mln zł zostało 40mln zł).

Premier informując o tym zapowiedział, że prowadzony będzie tylko program pilotażowy. Nie zdradził jednak, na czym konkretnie miałby on polegać i czy są na to pieniądze. Stanęło więc na tym, że w tym roku szkolnym rodzice będą mogli posłać sześciolatka do pierwszej klasy z własnej inicjatywy, o ile znajdzie się dla niego miejsce.

Reklama

Ale tylko pozornie nic się nie zmieniło. Dlaczego? Bo samorządy zaczęły masowo likwidować zerówki w przedszkolach i zastępują je oddziałami przedszkolnymi w szkołach. Małe dziecko i tak znajdzie się więc w szkole (w oddziale przedszkolnym lub pierwszej klasie z siedmiolatkami). A to właśnie - według rodziców z akcji ratujmaluchy.pl - największe nieszczęście, bo szkoły często są nieprzygotowane.

Według nich dzieci narażone będą na liczne stresy. W niektórych szkołach brakuje też oddzielnych świetlic, gdzie maluchy mogłyby bawić się po zajęciach. Poza tym nie wszystkie szkoły organizują oddziały przedszkolne lub klasy z sześciolatkami. Może więc się zdarzyć, że przez rok dziecko będzie musiało jeździć do zerówki do zupełnie innej szkoły, niż ta do której pójdzie do pierwszej klasy.

O swoich niepokojach rodzice poinformowali rząd podczas ostatniego protestu. Jednak od tamtego dnia nic się nie zmieniło. Przeciwnie, np. w Warszawie podczas czwartkowej sesji warszawscy radni zlikwidują około 200 zerówek. Rodzice przyjdą ubrani na czarno.

Karolina Elbanowska z ratujmaluchy.pl traci nadzieję, że decydenci z sercem podejdą do maluchów. "Obawiam się, że jest tylko jedno wyjście, by uchronić dzieci przed eksperymentami: posłać dziecko do prywatnego przedszkola i szkoły. Obawiam się, że właśnie w tym kierunku idą wszystkie zmiany" - dodaje.