"Boję się, że nawet Radio Maryja postawiło krzyżyk na PiS" - tak umieszczenie Sobeckiej na wielkopolskiej liście Libertasu komentuje szef PiS w okręgu toruńsko-włocławskim, poseł Łukasz Zbonikowski. Jego zdaniem utrata posłanki to "konsekwencja nieodpowiedzialnego zachowania władz centralnych PiS przy ustalaniu list w województwie kujawsko-pomorskim, lekceważenia struktur, działaczy i członków partii w regionie".

Reklama

"Jedynką" PiS na Kujawach i Pomorzu został Ryszard Czarnecki, tymczasem sami działacze proponowali Kosmę Złotowskiego. Wszystko skończyło się odejściem z partii Wojciecha Mojzesowicza.

Jak mówi szef PiS w regionie, na pierwsze miejsce na liście liczyła także Sobecka. Nic z tego nie wyszło. Zbonikowski podaje, że trzecie miejsce na kujawsko-pomorskiej liście zajmie szef okręgu bydgoskiego PiS poseł Tomasz Latos, a drugie "Przemysław Przybylski, szerzej nieznany katecheta z Torunia, zawiązany z Radiem Maryja". Jego zdaniem może to oznaczać, że rozgłośnia ojca Rydzyka nie liczy już na PiS i poważnych kandydatów oddaje partii Libertas.

>>> Zdradziła klub PiS dla Libertas

Tymczasem w Warszawie nikt nic nie wie o starcie Anny Sobeckiej z listy Libertasu. Przemysław Gosiewski przyznaje, że posłanka, z którą widział się w piątek, niczego takiego "nie sygnalizowała".

Reklama

Pytany, co się stanie, jeśli informacje o starcie Sobeckiej z listy Libertasu okażą się prawdą, odpowiedział: "Pani poseł jest osobą dojrzałą, jest osobą znającą polskie życie politycznej i mającą świadomość, że kandydowanie z listy, której poparcie nie przekroczy jednego procenta, jest chyba rozwiązaniem dosyć przypadkowym".

Tymczasem o starcie z listy Libertasu mówił dziennikarzom także senator PiS Ryszard Bender. Miałby on zostać "jedynką" partii w okręgu obejmującym województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie. Gosiewski twierdzi jednak, że Bender nie podjął jeszcze żadnej decyzji.

Reklama

Ryszard Bender, obecnie senator PiS, w poprzedniej kadencji parlamentu był senatorem LPR. Głośno było o nim w przed 9 laty. W złożonym w 2000 r. zawiadomieniu do prokuratury Federacja Młodych Unii Pracy napisała, że Bender w jednej z audycji w Radiu Maryja "publicznie i wbrew faktom" stwierdził: "Oświęcim nie był obozem zagłady, lecz obozem pracy - Żydzi, Cyganie i inni byli tam niszczeni ciężką pracą; zresztą nie zawsze ciężką i nie zawsze byli niszczeni, bo są relacje, iż w obozie posiłki bywały trzy razy dziennie, a chorzy dostawali delikatną zupę, mleko i biały chleb, a Żydzi często pełnili różne funkcje obozowe (np. kapo)".

>>> Kontrowersyjne wypowiedzi na antenie Radia Maryja

"W żadnym razie nie podważam tego, że w Oświęcimiu dokonano ludobójstwa. Tam dymiły krematoria; byłbym fantastą, gdybym twierdził co innego" - tłumaczył w 2000 roku Bender. Prokuratura po przeprowadzeniu postępowania sprawę umorzyła.