Przedsiębiorstwo Wydawnicze "Rzeczpospolita" ma 49 procent udziałów w firmie Presspublica. Ta z kolei jest wydawcą dziennika "Rzeczpospolita". "Polska" dotarła do umowy zlecenia, którą w 2006 roku Glapiński podpisał ze spólką. Miał on m.in. "doradzać zarządowi przy realizacji nowych projektów, przygotowywać ocenę analiz finansowych nowych projektów, doradzać Zarządowi w realizacji działań Spółki na rynku kapitałowym". Za to pobierał 12 tysięcy złotych brutto - pisze "Polska".

Reklama

Umowa została rozwiązana 29 czerwca 2007 roku, czyli po 8,5 miesiącach. Dokładnie tego dnia zbierała się rada nadzorcza spółki. "Zarząd obawiał się, że rada nadzorcza dowie się o fikcyjnym zatrudnieniu Glapińskiego i natychmiast wyciągnie konsekwencje - mówi "Polsce" znający sprawę pracownik wydawnictwa. "W czasie, gdy był doradcą, Glapiński nie był widywany w spółce" - mówi Piotr Rachtan, były dyrektor wydawniczy PW "Rzeczpospolita". "Nie ma dokumentacji potwierdzającej wykonywanie przez niego pracy na rzecz spółki. Zarząd uparcie twierdził, że Glapiński doradza ustnie" - dodał Rachtan.

Prof. Adam Glapiński pytany o to przez "Polskę" na początku w ogóle nie pamiętał, że pracował na rzecz tej spółki. "Doradzałem zarządowi" - powiedział wreszcie, ale nie był w stanie podać szczegółów.

"Zachodzi podejrzenie, że to doradztwo było czystą fikcją. Jeśli tak, to jest to bezwstydny rabunek państwowych pieniędzy. Tę sprawę powinna wyjaśnić prokuratura. Może się okazać, że mamy do czynienia z przestępstwem działania na szkodę spółki" - powiedział profesor Antoni Kamiński z Instytutu Studiów Politycznych PAN.

Reklama

Podobne zdanie ma w tej kwestii także Julia Pitera. "To jest przykład budowania swojej pozycji zawodowej i finansowej w oparciu o koneksje polityczne. Niestety, w świetle prawa jest to zachowanie całkowicie legalne" - powiedziała Pitera.

Glapiński kilka dni po rozwiązaniu umowy z PW "Rzeczpospolita" został prezesem Polkomtela. Za rządów PiS zasiadał m.in. w radzie nadzorczej Centralwings i KGHM Polska Miedź.