Dzisiejsze spotkanie przedstawicieli oświatowych związków zawodowych z ministrem Michałem Bonim i wiceminister edukacji Krystyną Szumilas było kolejną turą rozmów w sprawie podwyżek. O co toczy się spór? W połowie ubiegłego roku grożący strajkiem nauczyciele wynegocjowali, że od września 2009 r. dostaną 5-proc. podwyżkę. Ale na tym nie koniec. Od stycznia 2010 r. pensje nauczycielskie miały wzrosnąć o następne 5 proc., a od września 2010 r. o kolejne 5 proc..

Reklama

Tyle jednak ustalenia. W opublikowanych w czerwcu założeniach do przyszłorocznego budżetu okazało się, że rząd dla całej budżetówki przewidział zaledwie jednoprocentowe podwyżki. Ale nie było to złamanie umowy sprzed roku. Jak to możliwe? Bo w tej umowie było zastrzeżenie, że ostateczna wysokość podwyżek uzależniona będzie od sytuacji budżetu.

A jak wiadomo ta sytuacja, delikatnie mówiąc, nie jest najlepsza. "Trwający kryzys finansowy i tegoroczny wzrost płac może okazać się zbyt dużym obciążeniem dla państwowej kasy" – tłumaczy szef doradców strategicznych premiera Michał Boni.

>>> Nauczyciele dostanę podwyżkę na 100 procent

Co prawda nauczyciele kiwają ze zrozumieniem głowami, ale na tak niskie podwyżki się nie zgadzają. Więc walczą o swoje. Temperatura piątkowych rozmów była gorąca. Ale znów nie osiągnięto porozumienia.

Reklama

czytaj dalej



Reklama

Polubowne zdaniem rządu rozwiązanie zakłada, że zaplanowana na przyszły miesiąc pięcioprocentowa podwyżka będzie uwzględniona w całości. Pieniądze na nią zostały zagwarantowane w budżecie na 2009 r. i lipcowa nowelizacja nie dotknęła tej pozycji. A co z kolejnymi? Rząd proponuje, by styczniowa wyniosła 1 proc, a wrześniowa – 3 proc. Minister Boni argumentuje, że i tak te trzy podwyżki będą kosztować budżet 1,6 mld zł. Gdyby zostały zrealizowane według wcześniejszych zamierzeń, byłoby to aż 3 mld zł. "Nie ma innej grupy zawodowej i nie ma drugiej takiej pozycji w budżecie na 2010 r., gdzie wzrost nakładów byłby tak znaczący" – przekonuje Boni.

Ale związkowcy na rządową propozycję się nie zgadzają. "Spodziewaliśmy się niższych podwyżek, lecz nie tak niskich" – mówił po spotkaniu szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Szczegółowo mają się do niej odnieść na kolejnym spotkaniu planowanym na 27 sierpnia. I zapowiadają, że łatwo nie ustąpią. Argumentują, że większość pracowników oświaty zdążyła się przywiązać do myśli o 5-proc. podwyżkach.

Przypominają, że to oni muszą udźwignąć główny ciężar reformy oświaty, która startuje w tym roku i jest priorytetem rządu. "A w związku z reformą każdy nauczyciel ma pracować o godzinę dłużej, a w następnym roku – dodatkowo o kolejną godzinę w podstawówkach i gimnazjach" – mówi Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP. Jej zdaniem wrzesień minie pod znakiem walki o każdy procent podwyżek.