Od kilkunastu dni coraz więcej sygnałów wskazuje, że dane potwierdzą wzrost. Zapowiadali to między innymi i minister Michał Boni, i wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Także analitycy ekonomiczni są zgodni, że groźba recesji się oddala. "Z dotychczasowych danych dość jednoznacznie wynika, że w drugim kwartale gospodarka była na plusie. Uważam, że w całym roku możliwy jest wzrost PKB o nawet 1,5 proc." - uważa profesor Jan Winiecki, doradca ekonomiczny WestLB Bank Polska. To o tyle istotne opinie, że jeśli się sprawdzą, to łatwiej będzie zrealizować budżet, który ze względu na sytuację w gospodarce rząd miał ostro ciąć. "Wprawdzie deficyt będzie wykonany w całości, ale będzie można mniej, niż przewidywano zadłużyć agencje rządowe typu ZUS" - wyjaśnia Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.

Reklama

>>>Polska - najbogatszy z biednych krajów Unii

Resort, choć podziela optymizm analityków, to jednak wypowiada się bardzo ostrożnie. Po raz pierwszy zresztą od kilku miesięcy Ministerstwo Finansów jest bardziej ostrożne w optymistycznej ocenie sytuacji niż rynek.

Ale ocenę polskiej gospodarki na plus weryfikują też ekonomiści z zagranicy.

Polska będzie w tym roku jedynym krajem Unii Europejskiej, który utrzyma wzrost gospodarczy. Tak przynajmniej wynika z ankiety przeprowadzonej przez agencję Bloomberg wśród 15 ekonomistów czołowych instytucji finansowych świata. Ich zdaniem w II kwartale tego roku, uważanym za dno kryzysu, polska gospodarka wciąż rozwijała się w tempie 0,5 proc. w stosunku do analogicznego okresu poprzedniego roku. Czemu zawdzięczać tak korzystną ewolucję?

Reklama



W II kwartale polski eksport zwiększył się w stosunku do I kw. aż o 3 proc. To zaskoczyło ekonomistów, bo popyt na towary na świecie wszędzie się załamał. Jednak oferta polskich firm stała się bardzo konkurencyjna, m.in. dzięki osłabieniu złotego do euro. Polski eksport skorzystał także na poprawie koniunktury w Niemczech i we Francji. A właśnie do tych krajów wysyłamy 1/3 naszego eksportu. Utrzymaniu wzrostu gospodarczego bardzo pomogły także lepsze wyniki w budownictwie. Tu firmy korzystają przede wszystkim z rozwinięcia przez państwo, z ogromnym udziałem funduszy europejskich, projektów rozwoju dróg, autostrad czy oczyszczalni ścieków.

Reklama

"Produkcja, konkurencyjność, budownictwo, nastroje biznesmenów - wszystkie te kluczowe wskaźniki albo w Polsce już nie spadają, albo wręcz się poprawiają" - mówi Radosław Bodys, ekonomista Merrill Lynch w Londynie. Gospodarce bardzo pomaga także bank centralny. Zdaniem Bloomberga NBP na swoim najbliższym posiedzeniu pozostawi na niezmienionym, niezwykle niskim poziomie stopy procentowe.

Do naszego kraju przekonał się nawet bank JP Morgan Chase & Co, który jeszcze niedawno brał udział w spekulacyjnej grze przeciwko złotemu. Rekomendował on zakup polskich akcji, spodziewając się szybszego rozwoju gospodarki. Na tę wiadomość warszawska giełda poszybowała w górę.

A z powodu optymistycznych sygnałów Ministerstwo Finansów rozważa zmianę założeń budżetowych i podwyższenie prognozy przyszłorocznego wzrostu gospodarczego. Decyzje zapadną jednak najwcześniej po komunikacie GUS. Na razie takie głosy są bardzo ostrożne, ale to pierwszy od kilku miesięcy sygnał z resortu, że może nastąpić zmiana tendencji. Jeszcze niedawno rząd weryfikował prognozy w dół i był oskarżany o zbytni optymizm, teraz sytuacja się zmienia. – Analitycy mogą zmieniać prognozy, a my nie możemy dryfować razem z rynkiem, tylko musimy realnie oceniać sytuację. Nie będziemy pochopni w sprawie zmiany założeń budżetowych – mówi Szymon Milczanowski z Ministerstwa Finansów.

p

GRZEGORZ OSIECKI: Ministerstwo Finansów rozważa podwyższenie prognozy PKB w przyszłym roku, to realne?
STANISŁAW GOMUŁKA*:
Jest taka szansa. Istnieje możliwość, że przyszłoroczny wzrost PKB wyniesie między 1 a 2 proc. Czyli będzie trochę wyższy niż w tym roku.

To pozwala na zmianę założeń?
Przecież teraz rząd zapisał w założeniach do przyszłorocznego budżetu, że wzrost PKB wyniesie w 2010 roku 0,5 proc. Czyli można dokonać korekty o 1 punkt procentowy. Jest też kwestia inflacji: rząd przewiduje bardzo niską, podobnie jak wzrost gospodarczy. To są bardzo restrykcyjne założenia. I ja się nie dziwę, że teraz się zastanawia nad poluzowaniem tego gorsetu.



Na ile scenariusz wyższego wzrostu jest prawdopodobny?
Realny jest, ale mamy ciągle dużą niepewność. To zależy od tego, co się stanie z inwestycjami w gospodarce. Prawdopodobnie inwestycje w tym roku spadną. Jeśli ta tendencja ograniczy się tylko do tego roku, to byłby kolejny powód do korekty PKB w górę. Ale najważniejszym powodem do poprawy prognozy byłaby sytuacja w Europie Zachodniej. Tam już widać poprawę, na razie jesteśmy w obszarze stabilizacji. Ale w przyszłym roku powinna być wyraźna poprawa.

A jakie są zagrożenia?
Są dwa czynniki. Jeden to rosnąca stopa bezrobocia, bo to wpływa negatywnie na popyt konsumpcyjny, a druga sprawa to umacnianie się złotego. Ta tendencja prawdopodobnie też będzie kontynuowana, a to może odbić się troszeczkę negatywnie na finansach sektora eksportowego.

Warto zmieniać założenia?
Ministerstwo Finansów może uzyskać jeszcze sporo informacji na temat tego, co się dzieje w gospodarce w trzecim kwartale. Przecież jakaś poprawka może być dokonana pod koniec roku, w finale sejmowych prac nad budżetem. Zresztą nic by się nie stało, gdyby zrealizowany został taki scenariusz, że mamy bardzo konserwatywne założenia przyszłorocznego budżetu. A gdy w trakcie roku okaże się, że rzeczywiście jest wyższy wzrost i dochody – to zmniejszamy deficyt.

To bezpieczniejszy wariant?
Tak. Bo jeśli założymy wariant optymistyczny, a on nie wyjdzie, to trzeba ciąć wydatki albo nowelizować budżet. Wydaje mi się, że minister finansów powinien przyjąć strategię ostrożniejszą i jeśli robić korektę to niewielką, z małym wpływem na ocenę dochodów.

A kalkulacje polityczne są istotne, za rok są wybory prezydenckie?
Tak, one mogą spowodować, że rząd zdecyduje się na jakąś korektę w kierunku optymistycznym. Ale pragmatyzm nakazuje, by korekta była niewielka. Bo wtedy jest pozytywny sygnał, ale to nie naraża zbytnio budżetu, w przypadku negatywnego scenariusza.

*prof. Stanisław Gomułka, ekonomista, były wiceminister finansów w rządzie Donalda Tuska, doradca BCC