Okazuje się, że w kilka dni po pogrzebie w krypcie na Wawelu złożono dodatkową trumnę ze szczątkami przywiezionymi z Rosji. "Byliśmy akurat w Pałacu, gdy do bratanicy dotarła wiadomość, że do Polski przywieziono dalsze szczątki. Byliśmy zaszokowani. Jednak potem nikt mnie nie zawiadomił, kiedy będzie dodatkowy pogrzeb, w każdym razie nic takiego nie pamiętam" - relacjonuje kwietniowe wydarzenia prezes PiS.

Reklama

"Nie mam wątpliwości, że to Lech Kaczyński jest pochowany na Wawelu. Problem polega na tym, ze w różnych fazach tego nieszczęścia jego ciało wyglądało różnie" - mówi prezes PiS w rozmowie z "Newsweekiem".

Prezes PiS mówi też o tym, że oddał ciało brata do zakładu, gdzie dokonuje się zabiegów kosmetycznych.

"Strasznie chciałem zobaczyć jeszcze raz Leszka tak, jak wyglądał za życia. Okazało się, że zabieg kompletnie się nie udał i żegnałem Leszka zupełnie nie do poznania - dodaje Jarosław Kaczyński.

W wywiadzie dla "Newsweeka" Kaczyński po raz kolejny podkreślił, że prywatnej żałoby nigdy nie skończy. Pytany o koniec żałoby publicznej powiedział, że można ją zakończyć wtedy, gdyby wedle polskiej tradycji uczczone zostały wszystkie ofiary katastrofy, w pierwszym rzędzie prezydent i jego małżonka.

Reklama