Haiti to prawdziwe piekło. Obok masowych grobów ofiar wtorkowego trzęsienia ziemi, piętrzą się stosy niepochowanych jeszcze ciał. Pogrzebano już 45 tysięcy osób, ale różne organizacje szacują, że to dopiero początek, bo w kataklizmie mogło zginąć około 200 tysięcy Haitańczyków. Drugie tyle może zginąć od chorób, ran, głodu, pragnienia i - niestety - z ręki drugiego człowieka.

To właśnie bezwględne gangi mogą być teraz olbrzymim zagrożeniem dla Haiti. "Ludzie stają się przestępcami sytuacyjnymi. To znaczy - muszą współpracować z bojówkami, aby przetrwać. Kraść, aby żyć. Mordować, aby żyć" - powiedział w TVN24 Jerzy Dziewulski.





Reklama

p



Wiadomo, że po trzęsieniu z więzień uciekło około 6 tysięcy skazanych, w tym za najcięższe przestępstwa. Po stolicy Haiti Potr-au-Prince biegają szabrownicy z maczetami.

Rabowanie sklepów przerodziło się w uliczną przemoc. W sobotę około tysiąca osób wdało się w walkę o jedzenie i inne dobra na głównej ulicy handlowej stolicy.

Ludzie uzbrojeni w noże, młotki i kamienie walczyli o T-shirty, torebki, zabawki i wszystko, co mogli znaleźć w zrujnowanych domach i sklepach - powiedział fotograf agencji Reutera Carlos Barria.

W zasięgu wzroku nie było policji, choć jej oddziały pokazywały się w tych rejonach miasta wcześniej.