W gorącym słońcu Toskanii Berlusconi zachowywał się tak jak zwykle. Wrzeszczał do słuchaczy, ostro gestykulując. Aż nagle zbladł i wpadł pod mównicę. Na szczęście po chwili odzyskał przytomność, a jego zwolennicy mogli odetchnąć z ulgą. Bo to było tylko krótkie omdlenie.

Reklama

A złośliwi krytycy byłego premiera dodają, że Berlusconi mógłby wreszcie nauczyć się przemawiać. Bo to w końcu chodzi o to, by słuchacze słabli z wrażenia po porywających słowach przemawiającego. A nie na odwrót.