"Życie w Indiach to jak nieustające wakacje. Wciąż się czegoś uczę, ciągle jeszcze odkrywam tutejszą kulturę, a praca w mojej firmie codziennie dostarcza mi nowych wyzwań" - opowiada Hales DZIENNIKOWI.

Takich jak on jest już co najmniej 5,5 miliona; jak wynika z raportu londyńskiego Instytutu Badań nad Polityką Publiczną (IPPR), za granicą mieszka niemal co dziesiąty obywatel Zjednoczonego Królestwa. Badacze wyliczyli, że co trzy minuty jeden Brytyjczyk pakuje walizkę i wyrusza szukać szczęścia w obcym kraju!

Najpopularniejsze kierunki tej dobrowolnej emigracji to Hiszpania, Australia, Stany Zjednoczone i wszędzie tam, gdzie mówi się po angielsku. Ale Brytyjczycy nie boją się też egzotyki i coraz chętniej wybierają Azję; tylko w Indiach jest ich ponad 70 tys., a niewiele mniej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Singapurze i Tajlandii. Uciekinierzy z Wysp są w tej chwili w niemal każdym zakątku świata.

Na pytanie, dlaczego opuścili kraj, aż 80 proc. z nich odpowiada, że szukali lepiej płatnej pracy, cieplejszej pogody albo po prostu chcieli zamieszkać z ukochaną osobą. "Ludzie chętnie wyjeżdżają, bo brytyjska gospodarka jest w doskonałym stanie, funt trzyma się mocno i ma sporą wartość za granicą" - mówi DZIENNIKOWI Rachel Pillai z ośrodka IPPR, który przygotował raport o brytyjskiej imigracji. Ekspertka tłumaczy, że to już swoista tradycja, iż w czasach dobrej koniuktury Brytyjczycy wyruszają w świat; wiedzą wtedy, że w każdej chwili mogą wrócić do ojczyzny. "Tylko niewielka część z nich nie lubi swojego kraju. Reszta szuka za granicą lepszego życia" - dodaje Pillai.

Tę opinię całkowicie potwierdza Tony Hales i dodaje swoje trzy grosze. "My po prostu zawsze podróżujemy więcej niż inne narody. To daje nam ten rozkoszny dreszczyk emocji, którego nie doznajemy we własnym nudnym kraju" - mówi. I dodaje ze śmiechem, że jedyne, czego mu brakuje w Indiach, to niesmaczne wyspiarskie jedzenie i mecze piłki nożnej oglądane z przyjaciółmi. "Nawet jednak, jeśli kiedyś postanowię wrócić do Europy, to raczej osiedlę się w Szwajcarii niż wrócę do kraju" - zapowiada Tony Hales.

Autorzy raportu przygotowanego w Instytucie Badań nad Polityką Publiczną twierdzą, że jeśli imigracyjna tendencja się utrzyma, to w ciągu najbliższych pięciu lat z Wielkiej Brytanii wyjedzie aż milion ludzi. Zaraz uspokajają jednak, że nie ma powodu do zmartwienia, bo dziurę po tych co wyjechali, całkowicie wypełniają dziesiątki tysięcy imigrantów co roku przybywających na Wyspy.

Eksperci nie przejmują sie nawet alarmistycznymi prognozami Banku Światowego, który ogłosił niedawno, że zamożna Wielka Brytania znalazła się w niechlubnej czołówce krajów, które nie potrafią zatrzymać w kraju wykształconych i wykwalifikowanych ludzi, takich jak lekarze czy pielęgniarki; z raportu Banku wynikało, że co szósty absolwent brytyjskich uczelni podejmuje pracę za granicą za dużo lepsze wynagrodzenie niż otrzymałby w kraju. Także i to nie stanowi żadnego problemu, bo na ich miejsce z ochotą przyjadą na Wyspy np. pielęgniarki z Polski.

















Reklama