Para, która całą swą podróż katamaranem dokumentowała na blogu, na zwiedzanie Markizów chciała przeznaczyć kilka miesięcy. Na wyspie Nuku Hiva 40-letni Stefan Ramin, biznesmen z Niemiec, wybrał się na polowanie w towarzystwie zarejestrowanego przez władze przewodnika. Jednak z wyprawy 31-letni Henri Haiti wrócił sam. Narzeczonej mężczyzny, 37-letniej Heike Dorsch, powiedział, że Ramin miał wypadek, jest ranny i potrzebuje pomocy. Kobieta jednak wyczuwała, że coś jest nie tak i nie chciała iść z nim do dżungli. Haiti najpierw ją zgwałcił, a potem przywiązał do drzewa i uciekł.

Reklama

Do tej pory nie udało się go odnaleźć. Poszukiwania utrudnia fakt, że mężczyzna świetnie zna teren. W akcję zaangażowane jest BKA, niemiecki odpowiednik FBI, a także francuskie władze.

Wkrótce po ucieczce przewodnika i zaginięciu niemieckiego turysty natrafiono na pozostałości paleniska, w którym odnaleziono fragmenty ludzkich szczątków, m.in. zęby i kości szczęki. Pojawiły się podejrzenia, że przewodnik zabił i zjadł fragmenty ciała 40-letniego mężczyzny. To, co pozostało, miało zostać spalone. Według niemieckich mediów, śledczy mają coraz więcej dowodów potwierdzających te przypuszczenia.

Na pełne wyniki testów DNA trzeba jeszcze poczekać, badania wykazały jednak, że odnalezione w zgliszczach zęby niemal na pewno należały do zaginionego Niemca. Poza tym w promieniu kilkudziesięciu metrów znaleziono resztki jego ubrań, a także kości i fragmenty ciała.

Reklama

Stefan Ramin na Facebooku przedstawiał się jako fanatyk "wszystkiego, co można robić pod wodą". Swój katamaran kupił w Turcji i planował spędzenie dwóch lat na podróżowaniu po południowym Pacyfiku.

Na wyspę Nuku Hiva dotarł wraz ze swą ukochaną w ubiegłym miesiącu. Miejsce to, zamieszkałe przez populację liczącą około dwóch tysięcy ludzi, było swego czasu znane z przypadków kanibalizmu. Jednak miejscowe władze utrzymują, że zjawisko to na wyspie nie występuje. Tragedia Niemca miałaby być pierwszym takim przypadkiem.

Kanibalizm, temat wielu filmowych horrorów, we współczesnym świecie niemal nie istnieje. Jednym z ostatnich plemion praktykujących zjadanie ludzi ma być plemię Korowai żyjące w Papui Nowej Gwinei. Licząca około trzech tysięcy osób populacja mieszka w terenie, który jest niedostępny dla obcych od około 1970 roku. I choć te doniesienia nie zostały z całą pewnością potwierdzone, członkowie plemienia mają mieć zwyczaj zjadania ludzkiego mózgu zaraz po zabiciu człowieka, gdy jest on jeszcze ciepły.