W pierwszej turze wyborów prezydenckich 22 kwietnia głosowało we Francji blisko 80 proc. uprawnionych do tego obywateli. Wiele wskazuje na to, że także 6 maja frekwencja będzie wysoka.

Jednak z rozmów PAP z wyborcami wynika, że wielu z nich wypełnia swój obywatelski obowiązek bez szczególnego zapału. Niektórzy zwierzają się nawet, że żaden z dwóch kandydatów nie budzi ich pełnego zaufania i że wobec tego głosują ostatecznie na tego, kto w ich mniemaniu jest "mniejszym złem" dla Francji.

Reklama

W paryskiej szkole, w XX dzielnicy, gdzie mieści się biuro wyborcze, już ok. godz. 9 rano do urn ustawiają się niezbyt długie kolejki. O tej porze przeważają osoby starsze, a także licznie zamieszkujący tę dzielnicę Francuzi pochodzący z afrykańskich rodzin.

34-letni Alain, członek kadry zarządzającej szpitala, twierdzi, że popiera Hollande'a przede wszystkim po to, by sprzeciwić się dotychczasowej polityce Sarkozy'ego. "Sarko" prowadził nagonkę na imigrantów i Romów, chronił interesy bogatych i uprzywilejowanych. Niszczył sektor publiczny, a zwłaszcza państwową edukację, gdzie wciąż zwalnia się nauczycieli. Trzeba z tym skończyć - denerwuje się Alain, który deklaruje się jako zdecydowany sympatyk lewicy.

Reklama

Bardzo ostry w krytyce Sarkozy'ego Alain nie ma jednak najlepszej opinii także o jego socjalistycznym rywalu. Według niego Hollande'owi "brak charyzmy" i doświadczenia w pełnieniu funkcji rządowych.

Alain podkreśla, że do głosowania na socjalistę skłaniają go jednak zbieżności programowe, a także powody osobiste. Jako gej uważam, że sprzeciw rządzącej prawicy (Sarkozy'ego) wobec małżeństw homoseksualnych jest oczywistą dyskryminacją par tej samej płci - uważa. W swoim programie wyborczym Hollande zapowiedział, że jeśli zwycięży, doprowadzi do legalizacji małżeństw homoseksualnych.

Polityka lewicy popiera też 25-letnia Sophie, sekretarka w organizacji pozarządowej z podparyskiej miejscowości Montreuil. Zaznacza, że głosowała na Hollande'a już w pierwszej turze, choć miała wtedy duże wątpliwości. Bardziej podobały mi się propozycje programowe bardziej lewicowych kandydatów takich jak (trockista) Philippe Poutou czy (szef Frontu Lewicy) Jean-Luc Melenchon. Ale oni nie mieli szansy na wygraną, więc wolałam zagłosować na Hollande'a, żeby mój głos nie poszedł na marne - tłumaczy Sophie.

Reklama

Ma nadzieję, że wybór socjalisty na prezydenta przyczyni się do zmian na lepsze.

Raczej do rzadkości należą ci francuscy wyborcy, którzy mają pełne zaufanie do swojego kandydata. 68-letni paryski adwokat Gerard Albertolli podkreśla, że w tych wyborach popiera Sarkozy'ego, podobnie jak pięć lat temu. Potrafił zapanować nad kryzysem ekonomicznym i finansowym, a także ma wolę reformowania - dodaje adwokat. Jako przykłady udanych zmian przeprowadzonych przez obecnego prezydenta Albertolli wymienia reformę emerytalną i reformę uniwersytetów.

Inna paryżanka, 45-letnia Laurence, z zawodu rzemieślnik-stolarz, w drugiej turze także poparła Sarkozy'ego, obawiając się programu ekonomicznego socjalisty. Francja już i tak jest państwem za bardzo socjalnym, a lewica może to jeszcze pogłębić - kwituje krótko kobieta, pytana o powód swojego wyboru po wyjściu z lokalu. Z kolei inna spotkana przez PAP osoba przed lokalem wyborczym XX dzielnicy, emerytka Jeanne-Marie, głosowała na obecnego prezydenta, gdyż - jak mówi - nie czuje się bezpiecznie w swojej dzielnicy, a Sarkozy zapowiada ukrócenie przestępczości.

Nie brak jednak Francuzów, którzy tak jak Sylvie, paryska fotografka i dziennikarka w średnim wieku, są rozczarowani obu pretendentami do Pałacu Elizejskiego i do ostatniej chwili wahają się, jak zagłosować. Skłania się ona raczej do głosowania na socjalistę, ale bez entuzjazmu.

Jestem pewna tylko tego, że nie będę się cieszyła z żadnego rezultatu wyborów. Mam wrażenie, że jest wielka czasowa przepaść między treścią debat wyborczych a zachodzącymi w świecie przemianami. Tak jakby żaden z kandydatów nie rozumiał nowych wyzwań - mówi PAP Sylvie.

Zaznacza, że w bilansie prezydentury Sarkozy'ego widzi przede wszystkim niespełnione obietnice, a także pogardę dla rolników i robotników. Mimo to myślę, że Sarkozy jest bardziej wiarygodny w sprawach międzynarodowych niż Hollande - dodaje.