Przez ponad rok administracja (prezydenta Baracka) Obamy zapewniała świat, że upadek syryjskiego dyktatora Baszara el-Asada +to kwestia czasu+ - pisze waszyngtońska gazeta.

Reklama

Przypomina, że to bliskowschodni eksperci administracji zastrzegali jednocześnie, iż nie wiadomo, ile tego czasu potrzeba. Im dłużej trwa walka, tym bardziej prawdopodobne jest, że to, co zaczęło się jako masowy pokojowy protest opozycji, może zostać opanowane przez ekstremistów, w tym sojuszników Al-Kaidy - ocenia "Washington Post".

Według gazety prezydent Obama zignorował tę radę, wykluczając podjęcie kroków - w tym ustanowienie strefy zakazu lotów - które mogłyby szybko doprowadzić do upadku reżimu w zamian za rok nieudolnej dyplomacji. Obecnie efekt tej +pozytywnej+ polityki Obamy ma na imię Dżabhat al-Nusra i z pewnością będzie nawiedzał lokatora Białego Domu (po wyborach prezydenckich w USA) w 2013 r. - pisze dziennik.

"Washington Post" wyjaśnia, że pełna nazwa tej najnowszej dżihadystycznej organizacji terrorystycznej działającej na Bliskim Wschodzie i ogłaszającej się w styczniu br. na powiązanej z Al-Kaidą stronie internetowej oznacza Front wsparcia dla narodu syryjskiego od mudżahedinów z Syrii na obszarach dżihadu.

Reklama

Jak pisze dziennik, ugrupowanie to było z początku lekceważone (...), a teraz jego czarna flaga jest rozpoznawalna; na wiosnę mogło mieć 50 członków, z których większość się ukrywała, przy czym obecnie ich liczba może sięgać tysiąca. Zamieszczone na Youtubie filmy pokazują jak mieszkańcy terenów opanowanych przez rebeliantów wymachują flagami tej organizacji i wykrzykują jej nazwę - dodaje "WP".

Gazeta przytacza opinię Elizabeth O'Bagy z waszyngtońskiego Instytutu Badań nad Wojną, według której członkowie Dżabhat al-Nusra stali się najbardziej znaczącym zagrożeniem dla długfalowego procesu stabilizacji w Syrii.

"WP" zastrzega jednak, że to nie sama polityka Obamy stworzyła tego potwora. Jest on przede wszystkim wytworem reżimu Asada efektem wieloletniego sponsorowania siatek terrorystycznych w Libanie, Iraku i na terytoriach palestyńskich - zaznacza dziennik. Przez ponad dekadę syryjski wywiad zezwalał Al-Kaidzie i innym ugrupowaniom dżihadystycznym na zakładanie baz i zaplecza logistycznego w celu wspierania ataków na amerykańskich żołnierzy w Iraku, czy antysyryjskich polityków w Libanie i Izraelu - dodaje "WP".

Zastrzega jednocześnie, że obecnie ci "ekstremiści odwrócili się od reżimu i atakują Asada. "Robią to, ponieważ nigdy nie byli jego naturalnymi sojusznikami - sekta alawitów Assada, odprysk szyizmu, jest uważany przez dzihadystów-sunnitów za herezję - oraz dlatego, że widzą perspektywę odbudowania ruchu (dżihadystycznego), który został rozgromiony w Iraku i Afganistanie" - czytamy w "The Washington Post".