Merkel przekonywała, że w swojej polityce kieruje się zarówno sercem, jak i rozumem, a od chwili zjednoczenia Niemiec niczym nie zajmowała się tak intensywnie, jak zadaniami, które stoją obecnie przed UE. Jeszcze nigdy nie myślałam tyle o Grecji, co w ostatnich latach - powiedziała.

Reklama

Przyznała jednocześnie, że polityka europejska stała się już polityką wewnętrzną. Grecji, Hiszpanii i pozostałych krajów UE nie można widzieć w oderwaniu od siebie. Wszyscy dzielimy wspólny los. (...) Z radością angażuję się osobiście w sprawy europejskie, bo chcę, aby Europa odnosiła sukcesy, mając na uwagę globalizację i nie była uzależniona od innych części świata - podkreśliła.

Zdaniem Merkel przez minione 2,5 roku wiele udało się w UE osiągnąć, by pokonać kryzys zadłużenia, poprawić konkurencyjność i koordynację gospodarczą. Nie jesteśmy jeszcze na końcu drogi, mamy jeszcze kawałek do przejścia. Ale jestem przekonana, że ta droga jest słuszna, chociaż dla wielu ludzi wiąże się ona z wielkimi wyzwaniami - powiedziała.

Podkreśliła, że jednym z najważniejszych zadań na najbliższe lata jest walka z bezrobociem wśród młodych ludzi w UE, którzy ponoszą konsekwencje błędów i zaniedbań poprzednich rządów. "Musimy zobaczyć, gdzie w UE szybko podjąć kroki. Co nieco już zrobiono w tej sprawie, ale skuteczność tych działań nie jest jeszcze taka, jak bym sobie życzyła - powiedziała. Chcę, żeby w przyszłości młodzieży w UE wiodło się lepiej niż obecnie.

Reklama

Polityka europejska niemieckiej kanclerz często krytykowana jest przez komentatorów zagranicznych, ale i niemieckich. Opiniotwórczy tygodnik "Der Spiegel" napisał w zeszłym tygodniu: Nigdy wcześniej żaden niemiecki kanclerz nie spoglądał na Europę tak chłodno i bez pasji jak obecnie Angela Merkel". "I to właśnie ona ma wyprowadzić wspólnotę z kryzysu. Czy to się może udać? - pytał tygodnik.

Według "Spiegla" UE nie jest dla Merkel ani marzeniem, ani wizją, ani tęsknotą. (...) dla Merkel Europa jest kwestią dobrobytu, euro i centów, ale nie czymś bliskim jej sercu - ocenił tygodnik, dodając, że na zagrożone plajtą kraje południowej UE niemiecka kanclerz patrzy jak na niewychowane dzieci, które trzeba przywołać do rozsądku, aby Niemcy też nie zostały pociągnięte w otchłań kryzysu. Ten styl "Spiegel" nazwał polityką pedagogicznego imperializmu.