Reprezentująca LIDEM Peake, która piastuje również stanowisko wicepremiera, poinformowała, że kierownictwo partii wezwało swoich ministrów, by 10 stycznia zrezygnowali z tek ministerialnych.

Na konferencji prasowej Neczas tłumaczył, że stracił do Karoliny Peake zaufanie. Dodał, że umówił się z nią jeszcze przed objęciem przez nią resortu, że nie będzie przeprowadzała zmian personalnych w ministerstwie, na którego czele stanęła jako następczyni Alexandra Vondry z kierowanej przez Neczasa centroprawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS).

Reklama

Już następnego dnia po objęciu urzędu Peake zdymisjonowała swego pierwszego zastępcę Vlastimila Picka, szefa departamentu uzbrojenia Pavla Bulanta i dyrektora gabinetu ministra Frantiszka Szulca. Odwołanie Picka, byłego szefa sztabu generalnego, uzasadniła politycznym charakterem funkcji, jaką sprawował. Argumentowała też, że kierownictwo resortu powinno się składać wyłącznie z cywilów.

Z kolei sama Peake w rozmowie z czeskim radiem oświadczyła, że nie żałuje żadnej swej decyzji. Nasi ministrowie podadzą się do dymisji wkrótce po świętach - dodała, nie precyzując jednak, czy jej ugrupowanie przejdzie do opozycji. Peake została odwołana w czwartek przez prezydenta Vaclava Klausa na wniosek premiera zaledwie po ośmiu dniach od objęcia funkcji. Wiceprzewodnicząca LIDEM Dagmar Navratilova groziła, że odwołanie Karoliny Peake jest wystarczającym powodem, by ugrupowanie wystąpiło z rządzącej koalicji.

Reklama

Vaclav Klaus już wcześniej nie ukrywał zastrzeżeń do kandydatury Karoliny Peake, twierdząc, że nie ma ona doświadczenia z prowadzeniem tak odpowiedzialnego resortu. Nie wiem, jak przyjmą tę nominację profesjonalni wojskowi. Z dnia na dzień Peake nie stanie się ekspertem - oceniał. Perturbacje personalne w ugrupowaniach koalicyjnych sprawiły, że rząd dysponuje formalnie już tylko mniej niż połową mandatów w Izbie Poselskiej, a kluczowe głosowania wygrywa dzięki deputowanym niezależnym. Secesja LIDEM zburzyłaby ten układ całkowicie.

Powszechnie uważa się, że w razie rozpisania przedterminowych wyborów bezwzględną większość miejsc w Izbie Poselskiej zdobyłyby oba ugrupowania obecnej lewicowej opozycji - socjaldemokraci i komuniści.

Reklama