Po czterech nocach zamieszek w Belfaście, politycy i policja apelują o spokój. Starcia wybuchły, gdy zdjęto brytyjską flagę, która od ponad stu lat powiewała na maszcie na ratuszu. Już od ponad miesiąca probrytyjscy unioniści organizują pokojowe protesty pod ratuszem.Tym demonstracjom towarzyszą jednak zamieszki, wywoływane w różnych częściach miasta przez niewielkie grupy radykalnych unionistów. Obrażenia odniosło w nich dotąd ponad 60 policjantów, a ponad 20 uczestników zamieszek trafiło przed sądy. Naczelnik północnoirlandzkiej policji Matt Baggott powiedział dziś na konferencji prasowej, że ma informacje, iż do zamieszek zachęcają aktywiści paramilitarnej podziemnej organizacji protestantów UDF (czyt ju di ef).

Reklama

Zwrócił uwagę też na młody wiek uczestników ulicznych rozruchów. "Podczas weekendu widziałem wielu dziesięcio-, jedenasto-, czternasto- i 15-latków - niekontrolowanych przez rodziców, czy przez kogokolwiek. I to mnie głęboko smuci"- powiedział. Naczelnik Matt Baggott wyraził opinię, że zamieszki wywołuje nieliczni przedstawiciele społeczności protestanckiej. Na ulice wylegają grupy po około stu osób, a tłumienie rozruchów absorbuje nie więcej niż 10 procent rezerw policji.