Rosja nie zamierza ustąpić w sprawie działaczy Greenpeace, zatrzymanych w Murmańsku. Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Aleksiej Meszkow oświadczył, że akcja ekologów na platformie wiertniczej Gazpromu była czysta prowokacją. Władze w Moskwie odniosły się w ten sposób do apelu Holandii o uwolnienie działaczy Greenpeace.



Reklama

Holenderski MSZ poinformował wczoraj o wszczęciu w tej sprawie procedury arbitrażowej na podstawie konwencji ONZ o prawie morza. Minister spraw zagranicznych Frans Timmermans powiedział, że rząd w Amsterdamie podjął tę decyzję w sprzeciwie wobec "bezprawnego zatrzymania statku".



W odpowiedzi na to szef rosyjskiej dyplomacji oświadczył, że Moskwa wielokrotnie apelowała do Holandii o zakończenie - jak się wyraził - bezprawnej działalności statku. Aleksiej Meszkow zwrócił uwagę, że nie przyniosło to żadnych rezultatów, w związku z czym to Rosja ma prawo mieć więcej pytań do Holandii, niż Holandia do Rosji.



W areszcie w Murmańsku przebywa 30 osób z 18 krajów, które rosyjski Komitet Śledczy oskarża o piracki napad na platformę naftową Gazpromu. Wśród aresztowanych jest Polak, Tomasz Dziemiańczuk. Działacze Greenpeace zostali zatrzymani po tym, jak 18 września zorganizowali akcję protestacyjną w pobliżu platformy naftowej Gazpromu na Morzu Barentsa.

Reklama

Ekolodzy z 18 krajów sprzeciwiali się w ten sposób wydobywaniu ropy na Morzu Barentsa, twierdząc że ewentualny wyciek paliwa skazi znaczne obszary Arktyki.

Piractwo jest w Rosji zagrożone karą od 10 do 15 lat więzienia.