Organizacja pirackiej wyprawy to nie lada wyzwanie. Koszt takiej operacji może sięgać nawet 30 tysięcy dolarów. Taki wydatek jest nie do udźwignięcia dla mieszkańców wiosek rybackich, z których często rekrutują się pirackie szeregi. Działa więc rozbudowana sieć inwestorów. Każdy napad wymaga zaangażowania od trzech do pięciu "udziałowców". Według doniesień agencji Reuters, by sprawniej pozyskiwać finansowanie, piraci utworzyli nawet specjalną giełdę w miejscowości Haradheere, 400 kilometrów na północny wschód od Mogadiszu. Działa ona 24 godziny na dobę. A akcjonariuszy działających na niej spółek mogą wesprzeć porywaczy zarówno gotówką, jak i bronią. W zamian dostają od 30 do 50 proc. zysków z każdego porwania.

Reklama

Szeregowy żołnierz może liczyć natomiast na "okruchy". Zarabia on od 30 do 75 tysięcy dolarów na każdej akcji. Dodatkowych 10 tysięcy dolarów bonusu dostaje natomiast ten, kto jako pierwszy wkroczy na pokład porywanego statku. Stanowi to zaledwie 0,01-0,025 proc. od średniej okupu wynoszącej 2,7 miliona dolarów. W koszty logistyki zaliczane są posiłki dla piratów, a także takie usługi jak alkohol i prostytucja. Każda dostarczona usługa jest zapisywana, a pokwitowania zbierane - informuje raport. Ponadto w pirackim zespole obowiązuje swój kodeks zachowań. Karą za niesubordynację bądź złe traktowanie współpracowników może okazać się grzywna w wysokości 5 tysięcy dolarów bądź zwolnienie.

Na pirackim biznesie aktywnie zarabia także lokalna społeczność. Powstało wiele "firm", które za opłatą pomogą w pośrednictwie bądź konsultacjach z porywaczami. Niektóre takie "firmy" otwarcie reklamują swoje usług - stwierdzono w raporcie.

W praniu "zarobionych" przez piratów pieniędzy pomagają zaprzyjaźnieni inwestorzy i pośrednicy. Według Banku Światowego, Dżibuti, Kenia i Zjednoczone Emiraty Arabskie stały się głównymi punktami tranzytowymi dla pirackiej kasy. Część pieniędzy porywacze oddają mieszkańcom Somalii. Jak wynika z raportu brytyjskiego think tanku Chatham House, piractwo stało się jednym z głównych czynników rozwoju gospodarczego tego kraju. Zyski z napadów na statki inwestowane są głównie w mieście portowym Bosaso na północy kraju oraz w Garoowe, stolicy autonomicznego regionu Puntland. Finansowane także są organizacje terrorystyczne, takie jak powiązana z Al-Kaidą organizacja Asz-Szabab.

Reklama

Napady piratów kosztują międzynarodową żeglugę 18 miliardów dolarów rocznie. Po apogeum w 2011 roku liczba aktów piractwa na wodach Rogu Afryki skurczyła się z powodu rozmieszczenia tam międzynarodowej morskiej misji antypirackiej, składającej się z 29 krajów.