Ukraińscy organizatorzy protestów zapowiadają, że będą trwały co najmniej do piątku, gdy w Wilnie zakończy się szczyt Partnerstwa Wschodniego. Pod adresem prezydenta Wiktora Janukowycza mają jedno żądanie: podpisać umowę o stowarzyszeniu z UE. Scenariuszy na dalszy rozwój wydarzeń jest jednak więcej.

Klapa protestów

Po pomarańczowej rewolucji, a zwłaszcza po złamaniu przez pomarańczowe władze obietnicy gruntownej przebudowy państwa, Ukraińcy zrazili się do polityki. Nigdy później żadne protesty nie osiągnęły takiej siły, jak na przełomie jesieni i zimy 2004 r. Także dlatego w Kijowie są dwa centra protestów - opozycja pod własnymi flagami manifestuje na Jewropejśkiej Płoszczy, zaś na oddalonym o ćwierć kilometra Majdanie Nezałeżnosti własny Euromajdan - jak nazwano prounijne manifestacje - zorganizowali dziennikarze i działacze społeczni.
Problemem naszej polityki jest to, że znajdujemy się w permanentnej kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2015 r. Sukces pomarańczowej rewolucji wynikał ze zjednoczenia się wszystkich wokół Wiktora Juszczenki, tymczasem teraz mamy co najmniej trzech silnych kandydatów opozycji, którym znaczna część ludzi z góry nie ufa - wskazuje politolog Jewhen Mahda. Podzielone protesty łatwiej rozbić albo przeczekać, aż tłumy rozejdą się po domach, a w relacjach z UE przetrwa niedookreślone status quo.
Reklama

Opcja siłowa

Reklama
Premier Mykoła Azarow w rozmowie z rosyjskim Pierwym Kanałem oświadczył, że Euromajdan otrzymuje skądś dofinansowanie. - Jeśli zgodnie z prawem, nie ma problemu. Ale jeśli nie, rząd nie będzie się zachowywał jak w 2004 r., gdy na naszych oczach spokojnie obalono legalną władzę - powiedział, co przyjęto jako zawoalowaną groźbę stłumienia protestów siłą. Jaskółki w regionach już się pojawiły. Wczoraj milicja rozbiła manifestacje w Czernihowie i Odessie, a lider tej ostatniej Ołeksij Czorny został pobity i wywieziony w nieznanym kierunku. Jeśli taki scenariusz powtórzy się w Kijowie, Janukowyczowi grozi jednak całkowite zamrożenie relacji z Zachodem. Tego władze wolałyby uniknąć, by nie zostać sam na sam z mnożącą własne żądania Rosją.

Janukowycz się łamie

"Propozycja podpisania tej bezprecedensowej umowy wciąż leży na stole. Wymaga woli ukraińskich przywódców, zdecydowanych działań i odczuwalnego postępu co do warunków przedstawionych w grudniu 2012 r.” - napisali szefowie Rady Europejskiej Herman Van Rompuy i Komisji Europejskiej Jose Barroso. Nieformalne konsultacje między Brukselą i Kijowem wciąż trwają. Janukowycz oświadczył zaś wczoraj, że alternatywy dla europejskiej drogi nie ma.
Protestów nie skomentował, zapowiedział jedynie szerszą wypowiedź przed kamerami w nieznanej na razie przyszłości. - To dowód, że Janukowycz nie wie, co dalej zrobić. Wciąż stoimy przed historyczną szansą. Tylko prezydent z Doniecka może nas zintegrować z UE. Gdyby zrobili to pomarańczowi, bylibyśmy świadkami parady deklaracji o autonomii wschodnich obwodów kraju - mówił w telewizji Hromadśke TB były minister obrony, opozycjonista Anatolij Hrycenko.
Zapytaliśmy Jewhena Mahdę, czy wierzy w scenariusz, w którym prezydent tuż przed szczytem PW dymisjonuje Azarowa za złamanie zapisanej w przepisach zasady priorytetu dla eurointegracji, podpisuje umowę i przedstawia się jako bohater, który uratował dla Ukrainy sojusz z Europą. - Paradoksalnie to możliwe. Jeśli tego nie zrobi, będzie ostatecznie skreślony w oczach tak wielu wyborców, że reelekcja w 2015 r. może okazać się niemożliwa - mówi Mahda. W takiej sytuacji Partia Regionów musiałaby zainicjować zmianę zasad wyboru prezydenta, by Janukowycza mógł wybrać parlament.

Wymuszona zmiana

Opozycja zapowiada, że w razie niepodpisania umowy stowarzyszeniowej zażąda odsunięcia od władzy Janukowycza i przedterminowych wyborów. "Rząd, zawieszając przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej, naruszył konstytucję i art. 365 kodeksu karnego, dopuszczając się przekroczenia pełnomocnictw" - napisali wczoraj posłowie opozycji Wasyl Pazyniak i Wołodymyr Jaworiwski w liście do prokuratora generalnego Wiktora Pszonki. Azarowowi groziłaby więc taka kara, jak ekspremier Julii Tymoszenko, która została oskarżona i skazana z tego samego artykułu. Opozycji brakuje jednak głosów, by przeforsować impeachment prezydenta w parlamencie.