Gdy wczoraj podano informację o dymisji szefa sztabu sił zbrojnych Wołodymyra Zamany i podporządkowaniu armii Służbie Bezpieczeństwa, stało się jasne, że Ukraina naprawdę się rozpada. Prezydent nie jest pewien lojalności sił zbrojnych. Opozycja przejmuje zachód kraju. Kijów płonie.
Składów broni w stolicy strzeże jednostka powietrzno-desantowa z Dniepropetrowska. – Wydałem taki rozkaz, by chronić arsenały – tłumaczył minister obrony Pawło Łebediew.
Choć późnym wieczorem liderzy opozycji porozumieli się z Wiktorem Janukowyczem co do czasowego rozejmu, końca kryzysu nie widać. Z tego co dzieje się nad Dnieprem, wyłania się zupełnie nowa układanka geopolityczna. Ukraina staje się państwem upadłym, w którym pojawiają się obszary niekontrolowane przez rząd. Dalszy rozkład kraju może doprowadzić do powstania samorządnych organizmów w Galicji. Najbardziej apokaliptyczny scenariusz to odłączenie Zagłębia Donieckiego, separatyzm zdominowanego przez Rosjan Krymu i trwały chaos w centralnej Ukrainie.
Zachód już dziś rządzi się sam. We Lwowie demonstranci zajęli budynki władz lokalnych, prokuraturę i jednostkę wojsk wewnętrznych, przy okazji znajdując 150 sztuk broni palnej. Przejęcie władzy nad obwodem ogłosiła opozycyjna rada ludowa. W Iwano-Frankiwsku rewolucja kontroluje administrację lokalną i siedzibę SBU, w Równem – bazę Berkutu wraz z jego zasobami broni. W Łucku (Wołyń) podpalono siedzibę Partii Regionów, a miejscowy gubernator, który nie chciał podać się do dymisji, został poturbowany. Milicja ze stolicy Wołynia przeszła na stronę demonstrantów. Odwrotna sytuacja panuje na wschodzie kraju. Mer Doniecka wezwał do aresztowania liderów protestów, w Charkowie zaś podpalono siedziby partii opozycyjnych. W samym Kijowie udało się zająć budynek poczty głównej i budynek radiofonii. W tym ostatnim powstał nowy sztab. Poprzedni spłonął w nocy z wtorku na środę.
Reklama
Dziś Unia Europejska zdecyduje o nałożeniu punktowych sankcji na osoby odpowiedzialne za przemoc. Na liście znajdzie się na pewno Janukowycz, szef MSW Witalij Zacharczenko, szef administracji prezydenta Andrij Klujew czy prokurator generalny Wiktor Pszonka. Sankcje oznaczają zakaz wjazdu na teren UE i zamrożenie aktywów w unijnych bankach. Do wczoraj Polska była wstrzemięźliwa wobec ich zastosowania. Wraz z eskalacją przemocy premier Donald Tusk zmienił zdanie.
Reklama