Informację o rzekomej śmierci Wiktora Janukowycza zamieścił na Facebooku Mychaiło Lebed, aktywista Majdanu. Napisał, że właśnie otrzymał telefon od przyjaciela, który pracuje w centrum kardiologicznym w Rostowie nad Donem. - Januka przywieźli tam około 11 w nocy 3 marca z atakiem serca, umarł w ciągu godziny - czytamy na Facebooku.

Reklama

Dziennikarzom "Lewego Brzegu" udało się skontaktować z Lebedem i potwierdzić, że wpis na jego profilu nie znalazł się przypadkowo. Aktywista w rozmowie z serwisem powtórzył informację o śmierci odsuniętego od władzy ukraińskiego prezydenta.

Jednak już sami lekarze z Rostowa nad Donem sensacyjnej wieści nie potwierdzają. Główny lekarz centrum kardiochirurgicznego w Rostowie w rozmowie z tamtejszym serwisem "Błoknot" stwierdził, że Wiktor Janukowycz w ogóle nie pojawił się na oddziale szpitalnym.

Do informacji o rzekomej śmierci Janukowycza odniósł się również Władimir Putin. W czasie konferencji prasowej w Moskwie rosyjski prezydent stwierdził, wieści te są nieprawdziwe, a Wiktor Janukowycz jest cały i zdrowy. - Po tym, jak znalazł się na terytorium Federacji Rosyjskiej, widziałem się z nim raz. Był cały i zdrowy, i wam życzył tego samego - mówił Putin, a jego słowa cytuje agencja Unian.

Reklama

Serwis newsru.com zwraca uwagę, że na Ukrainie powtarzane jest "proroctwo" z 1991 roku, którego autorem ma być ojciec German Budzynski, a wedle którego Ukrainą zacznie rządzić kobieta, która wyjdzie z więzienia. Wybuchnie wielkie powstanie, a wódz nasłanych przez Moskwę w 2010 roku "trzecich sił" zostanie zamordowany. Jego śmierć ma zakończyć krwawy okres w dziejach Ukrainy. Ukraińska Cerkiew greko-katolicka określiła owe przepowiednie mianem fałszerstwa.

CO SIĘ DZIEJE NA KRYMIE? ZOBACZ RELACJĘ NA ŻYWO >>>