Jeśli będzie wojna, wyjeżdżamy do Stanów. Powoli robimy pierwsze przymiarki do emigracji - mówi 29-letni Denys, pochodzący spod Charkowa mieszkaniec ukraińskiej stolicy. Oboje z dziewczyną pracują w branży IT, zarabiają nieźle jak na warunki ukraińskie, więc w Stanach Zjednoczonych nie będą mieli problemów ze znalezieniem pracy. Są przekonani, że na Krymie się nie skończy, a Rosjanie szykują pełnowymiarową interwencję wojskową, która musi skończyć się wojną.

Reklama

Ci, którzy chcą lub muszą zostać, wymieniają się na Facebooku adresami schronów przeciwlotniczych, budowanych jeszcze w czasach sowieckich. Nie wszystkie działają, część zamieniono na restauracje, w jednym, położonym tuż obok kijowskiego Majdanu Nezałeżnosti, mieści się - o ironio - wystawa jadowitych węży. Pamiętajcie, że najlepszym schronem w razie bombardowania są tunele metra. Dobra wentylacja i mnóstwo miejsca - czytamy na jednej z ulotek. W Kijowie działają trzy linie podziemnej kolejki.

Od początku tygodnia na dobre ruszył też nabór do Gwardii Narodowej. To nowa formacja, coś pomiędzy milicją a wojskiem. W czasie pokoju ma chronić porządku publicznego. W razie wojny będzie walczyć ramię w ramię z armią. Docelowo sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Parubij ma się pojawić 20 tys. gwardzistów. Gwardię zasilą dotychczasowi żołnierze wojsk wewnętrznych, członkowie powoli wygaszanej Samoobrony Majdanu, a może i zagony Sektora Prawicowego (negocjacje w tej sprawie trwają). Problemy z zapełnieniem kadr nie będzie. Pod punktami naboru ochotników ustawiają się kolejki. Już zgłosiło się kilkanaście tysięcy chętnych. Na Ukrainie trwa bowiem festiwal patriotyzmu i konsolidacja znacznej części narodu. Także rosyjskojęzycznej. Na ulicach miast i w oknach bloków mieszkalnych pojawiły się ukraińskie flagi, dawniej takiej tradycji tu nie znano.

Rozprzestrzeniają się najbardziej fantastycznie brzmiące plotki. Bębenek podbija również telewizja, na zmianę transmitująca filmiki o jedności narodowej i dokumenty, które mają się kojarzyć z aneksją Krymu i rosyjskim zagrożeniem. Jest miejsce na Anschluss Austrii, aneksję Sudetów przez Hitlera, wojnę w Afganistanie czy atak na Gruzję sprzed sześciu lat. Z ekranów zniknęły za to rosyjskie seriale o bohaterskich policjantach i chętnie importowane z Moskwy filmy wojenne. Wojna znaczy wojna, choć konflikt z Rosją do tej pory nie wszedł w fazę zbrojną.

Reklama