Japonia kończy z obowiązującym od prawie pół wieku zakazem eksportu broni. Przyjęta wczoraj przez rząd Shinzo Abe zmiana to odpowiedź na coraz większe wydatki militarne Chin, która ma zarazem dać firmom z sektora zbrojeniowego dostęp do nowych rynków i nowych technologii.
Zakaz funkcjonował od 1967 r. - początkowo dotyczył on tylko krajów komunistycznych, objętych embargiem ONZ oraz uczestniczących lub mogących wkrótce uczestniczyć w konfliktach zbrojnych, lecz z czasem został rozszerzony na całkowite embargo. W latach 80. jednak zaczęto je nieco łagodzić, zezwalając na transfer technologii do Stanów Zjednoczonych.

Trwa ładowanie wpisu

Nowe zasady nie zezwalają wprawdzie na całkowitą swobodę w eksporcie, ale ograniczeń będzie znacznie mniej. Pozostają w mocy restrykcje na sprzedaż broni do krajów zaangażowanych w konflikty zbrojne i objętych sankcjami ONZ. Ponadto eksport jest możliwy tylko wtedy, gdy przyczynia się do światowego pokoju i służy japońskim interesom, japońska broń nie będzie mogła być odsprzedawana do państw trzecich, a wszystkie procedury eksportowe powinny być jawne i transparentne. W praktyce oznacza to, że Japonia będzie się koncentrować przede wszystkim na sprzedaży nieofensywnego uzbrojenia, jak łodzie patrolowe czy wykrywacze min, a nie czołgów czy rakiet.
Reklama
Ale to i tak rewolucyjna zmiana dla sektora zbrojeniowego. Japońskie firmy skorzystają na tym, że mogą uczestniczyć we wspólnych badaniach, wspólnej produkcji i będą miały dostęp do nowoczesnej technologii. Jeśli się funkcjonuje na tak zamkniętym rynku, jak to jest w przypadku japońskiego sektora zbrojeniowego, siłą rzeczy zostaje się w tyle w rozwoju technologii - mówi Reutersowi Heigo Sato z Takushoku University w Tokio.
Reklama
Embargo, które Japonia sama na siebie nałożyła, praktycznie wyeliminowało firmy zbrojeniowe, takie jak Mitsubishi Heavy Industries, Kawasaki Heavy Industries czy IHI, z zagranicznych rynków, a zarazem uniemożliwiło im ograniczanie kosztów i przeznaczanie większych środków na rozwój technologiczny. Jego zniesienie nie oznacza jednak, że japońskie firmy od razu podbiją zagraniczne rynki. To nie jest tak, że zniesienie embarga wszystko załatwia. Rząd nadal ma do odegrania dużą rolę we wsparciu eksportu, tak jak to robią inne rządy. Ale oczywiście japońskie firmy nie mogą proponować takich cen, jakie obowiązują na rodzimym rynku - zwraca uwagę Bonji Ohara, analityk z think tanku The Tokio Foundation. Potencjalnymi nabywcami japońskich firm są Australia, która zainteresowana jest silnikami do łodzi podwodnych, czy Indie, które rozmawiają o zakupie hydroplanów.
Zniesienie embarga na eksport broni jest kolejnym krokiem premiera Abe w celu złagodzenia ograniczeń, które nakłada na Japonię narzucona jej po II wojnie światowej pacyfistyczna konstytucja. W zeszłym roku rząd Abe po raz pierwszy od 11 lat zwiększył budżet obronny kraju. Chce także, by japońskie siły zbrojne – które mają prawo tylko do obrony kraju - mogły uczestniczyć w zbiorowej samoobronie lub przychodzić z pomocą zaatakowanemu sojusznikowi.
Te działania budzą jednak zaniepokojenie w Chinach, które zarzucają Japonii, że wraca na drogę militaryzmu, choć same mają drugi największy budżet obronny na świecie i zwiększają go co roku o ok. 10 proc. Według danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) w 2013 r. Chiny wydały na obronność 166 mld dol., Japonia – 59,3 mld.