Druk kart do głosowania w nieuznawanym przez Kijów referendum trwał od kilku tygodni. Jest na nich tylko jedno pytanie: czy popierasz niepodległość Ludowej Republiki Donbasu? Władimir Putin kokieteryjnie poprosił rebeliantów ze Wschodu, by przełożyli datę plebiscytu. Ci nie przychylili się do prośby, demonstrując niezależność. Po referendum separatyści zyskają broń w wojnie z rządem w Kijowie. Teraz to oni będą mogli poprosić Putina. O bratnią pomoc. Siły federalne będą miały podkładkę do wjazdu do Donbasu w charakterze oddziałów pokojowych. Jak mówił DGP wiceszef Werhownej Rady Rusłan Koszułynski, ukraiński wywiad od dawna ma informacje, że dla „mirotworców” przygotowane są przemalowane na niebiesko hełmy. Przed referendum obie strony – rząd i rebelianci – skutecznie podgrzewały atmosferę.
To, co się dzieje na Wschodzie, pełne jest paradoksów. Tak jak wydarzeniom ze stycznia i z lutego na Majdanie towarzyszył wysyp teorii spiskowych, tak w Donbasie i na wybrzeżu Morza Czarnego narodziło się wiele mitów. Dziś przedstawiamy kilka z nich.

Mit wojny domowej. Jaka jest naprawdę skala walk?

Doniesienia z objętego rebelią wschodu i południa mogą wskazywać, że toczy się tam regularna wojna domowa. W rzeczywistości to jeszcze nie ten etap. Mimo że zarówno rządowi, jak i separatystom zależy na kreowaniu takiego obrazu. Rząd, zawyżając liczbę ofiar po stronie rebelii, wysyła sygnał, że nie jest bezczynny – jak w przypadku Krymu. Prorosyjscy bojówkarze dostarczają z kolei materiały o tym, jak zbrodniczy reżim w Kijowie łamie prawa człowieka. Na razie zamieszki są punktowe. Między innymi dlatego, że wojsko, oddziały Służby Bezpieczeństwa i Gwardii Narodowej nie chcą dać się wciągnąć w walki miejskie. Wymiana ognia na przedmieściach nie grozi dużą liczbą ofiar. Wejście w gęstą zabudowę to niemal pewne ofiary cywilne. I potencjalny pretekst do wejścia na Ukrainę Rosjan. Po obu stronach zginęło do tej pory kilkanaście osób. Ta statystyka się zmienia, gdy dochodzi do niekontrolowanego wybuchu przemocy, takiego jak np. w Odessie na początku maja czy w piątek w Mariupolu. Systematycznie dane na temat strat po stronie separatystów zawyża szef MSW Arsen Awakow. To najbardziej aktywny na Facebooku minister. Podawane przez niego dane zawsze są „wstępne”. I należy je dzielić przez co najmniej trzy. Po drugiej stronie nie jest lepiej. Dane podawane przez separatystycznego burmistrza Słowiańska Wiaczesława Ponomariowa również nie są wiarygodne.
Reklama

Mit napalmu. Opowieść o dwóch Domach Związków

Reklama
Dom Związków stanie się symbolem obydwu rewolucji. Kijowskiej i tej na wschodzie oraz południu Ukrainy. W stolicy mieściły się w nim sztab i centrum prasowe. Na wyższych piętrach antyjanukowyczowska rebelia miała laboratorium chemiczne. Podobnie było w Odessie. Prorosyjscy demonstranci budynek związków dostosowali do potrzeb sztabu. Zainstalowali w nim również laboratorium. Obydwa budynki spłonęły w ekspresowym tempie właśnie dlatego, że przygotowywano w nich koktajle Mołotowa. Kijowski dom stał się symbolem oporu wobec kleptokratycznych rządów Wiktora Janukowcza. Odessa – jak powtarzają politycy i media rosyjskie – symbolem ludobójstwa dokonanego na pokojowo protestujących cywilach. W sumie zginęło 31 osób. Wydarzenia w Odessie dały też początek spekulacjom na temat przyczyny śmierci prorosyjskich demonstrantów. W sieci pojawiły się drastyczne zdjęcia. Ich prawdziwości nikt nie potwierdził. Nie było też dementi. Według zwolenników spiskowych teorii z fotografii wynika, że śmierć ofiar była efektem kontaktu skóry z substancją o właściwościach napalmu. Przeciwnicy rządu przekonują, że za podpaleniem budynku stał nacjonalistyczny Prawy Sektor. Zwolennicy – że fotografie są rosyjską prowokacją.

Mit terrorysty. Kto jest nim naprawdę?

Podczas kijowskiego Majdanu administracja Janukowycza sotnie walczące z Berkutem określała mianem terrorystów. Taką nomenklaturę przyjęła również prowadzona przeciw nim operacja. SBU szukała analogii między strukturą Al-Kaidy i federacją antyprezydenckich ugrupowań takich jak Prawy Sektor. Na liście ofiar snajperów próżno było jednak szukać prawdziwych bin Ladenów. Prędzej studentów, budowlańców, wykładowców akademickich czy bezrobotnych w średnim wieku. Ofiary w Odessie również trudno podpiąć pod kategorię terrorystów. Jedną z nich jest np. 17-letni student nauk politycznych Wadym Papura. Mieszkał w klasycznej odeskiej chruszczowce. W krytycznym momencie pożaru próbował ratować się, skacząc z trzeciego piętra budynku związków. Terrorystką nie jest też na pewno 65-letnia kobieta, która w piątek w Mariupolu rzucała oponą w rządowego BWP-a. Ukraiński rząd – podobnie jak poprzednie władze – pozostał jednak przy określeniu: operacja antyterrorystyczna. Bo – jak przekonuje – wśród przeciwników, oprócz ludzi takich jak Papura, są i kadrowi oficerowie rosyjskich służb specjalnych. Choćby pułkownik Igor Grikin, funkcjonujący w Donbasie jako Igor Striełkow ps. Striełok (dowodzi on m.in. grupą separatystów w Słowiańsku) czy Igor Bezler (ps. Bies). Właśnie tacy ludzie stoją za porwaniami i zabójstwami. Choćby Wołodymyra Rybaka radnego z Gorłówki. O ile ich można zaliczyć do kategorii osób podsycających dywersję i kierujących nią, o tyle nawet rosyjskojęzycznych Ukraińców z ich oddziałów trudno zakwalifikować jako terrorystyczną ekstremę. Najczęściej są to lokalni mieszkańcy, sfrustrowani tym, co wydarzyło się w Kijowie i bezładem państwa, który od lat był obserwowany na Ukrainie.

Mit górnika. Komu naprawdę zależy na rewolucji?

Bunt Wschodu dla wielu jest tożsamy z buntem pracujących tam górników. Donbas to węgiel i kombinaty. Na razie jednak pracujący w kopalniach są grupą najbardziej zainteresowaną względnym spokojem. Irytują ich Kijów i nowe władze, ale to właśnie górnicy stanowią na wschodzie swoiste „miszczaństwo” hołdujące orwellowskiej aspidistrze, kwiatu będącemu symbolem mieszczaństwa. Mają płace, dodatki socjalne i własne ośrodki wypoczynkowe. Ich pensje oscylują średnio wokół poziomu 3,8 tys. hrywien i więcej. Z perspektywy polskiej to mało, bo zaledwie około 980 zł. Z ukraińskiej – dużo. Więcej zarabia się tylko w Kijowie, średnio powyżej 4 tys. Bez górników nie da się zawojować Donbasu. Wie to Moskwa. I wie to Kijów. Na razie główna siła prawdziwej rewolucji zachowuje postawę wyczekującą. Nie opowiedziała się jednoznacznie po którejś ze stron: czy to jedności, czy autonomii lub wejścia w skład Federacji Rosyjskiej.