Żołnierze poinformowali o sprawie szefów operacji antyterrorystycznej i około dwóch godzin czekali na wsparcie, jednak nikt do nich nie przyjechał. Po tym czasie do punktu zbliżyło się około stu uzbrojonych ludzi i po wymianie ognia uwolnili Walerija Bołotowa. Według komunikatu Służby Granicznej, nikt nie ucierpiał.

Reklama

Tymczasem zazwyczaj dobrze poinformowany ekspert wojskowy Dmytro Tymczuk twierdzi, że żadnych walk nie było. Na miejsce sztab antyterrorystyczny wysłał dwa helikoptery, jednak zanim one doleciały, Walerij Bołotow opuścił teren przejścia wraz ze swoimi towarzyszami. Nie ma żadnych dowodów na to, że doszło do jakichś walk, a nawet na to że bylo tam tak wielu rebeliantów.

Walerij Bołotow opuścił Ukrainę we wtorek bez przeszkód ze strony Służby Granicznej. Prawdopodobnie MSW nie wpisało go do odpowiedniej bazy danych, mimo że miał być aresztowany jeszcze 22 kwietnia. Sprawą zajęła się Prokuratura Generalna.