Likwidacji skutków dwóch hakerskich włamań do sytemu internetowego fińskiego ministerstwa była poświęcona konferencja prasowa w Helsinkach. Sekretarz stanu w tym resorcie Peter Stenlund oświadczył: Sprawcy wiedzą, że my wiemy, kim oni są, i wystarczy.



Reklama

Pierwszego włamania dokonano przed kilkoma laty, ale wykryto je dopiero w 2013 roku. Wówczas - jak powiedział Antti Pelttari - udało się szybko zlikwidować luki w zabezpieczeniach. W trakcie pracy nad wzmacnianiem zabezpieczeń nastąpił drugi atak hakerów. Zanim zdołano go zablokować, część dokumentów została wykradziona.



Nie wiadomo, ile poufnych dokumentów dostało się w ręce hakerów, ale mowa jest o setkach. Obaj urzędnicy zapewniali jednak, że hakerzy nie dotarli do rzeczywiście tajnych materiałów, których wykradzenie może zagrażać bezpieczeństwu państwa.



Oba ataki - sądząc między innymi na podstawie wykorzystanych w nich środków technicznych - Finowie przypisują działaniu hakerów na państwowej służbie. Mimo pytań dziennikarzy, wymieniających szereg mocarstw mogących stać za włamaniami, przedstawiciele MSZ, jak i kontrwywiadu odmawiali odpowiedzi. Tłumaczyli, że nie mogą przedstawić 100-procentowo pewnych dowodów na udział w tych atakach konkretnego państwa.

Reklama