Według doniesień opublikowanych w dziennikach "The Scotsman" i "Daily Mail", kierownik sklepu w Kirkcaldy oburzył swój polski personel zakazem rozmawiania po polsku - nie tylko z polskimi klientami, ale nawet między sobą na przerwach.

Reklama

Polacy z Kirkcaldy zaczęli zbierać podpisy pod protestem. Pracownicy zapowiedzieli skargę u dyrekcji Lidla w Niemczech, a ambasador Witold Sobków napisał do dyrektora brytyjskiego oddziału firmy. Jak podkreślał - to nie tylko przejaw dyskryminacji, ale i strata dla firmy, która powinna czerpać korzyści z wielojęzyczności swego personelu.

Ten list poskutkował o tyle, że Lidl odpisał amasadorowi i wydał oświadczenie prasowe, w którym wyraża dumę z wieloetniczności swego personelu. Oświadczenie stwierdza, że pracownicy mają prawo obsługiwać klientów w języku, który jest dla nich zrozumiały i rozmawiać prywatnie w takim języku, w jakim chcą, choć pamiętając, że inni koledzy mogą ich nie rozumieć.

W oświadczeniu Lidl pisze jednak o "dezinformacji", a w liście do ambasadora Sobkowa wręcz o "fałszywej informacji" na temat swojej polityki językowej. Nie wspomina też w ogóle o konkretnej sytuacji w Kirkcaldy.