O współudział w zabójstwach oskarżył Władisława Surkowa szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wałentyn Naływajczenko i obiecał, że od poniedziałku SBU zacznie publikować dowody. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>> Mijały dni i nic takiego się jednak nie stało. - Słowa o tym, że Władisław Surkow ma cokolwiek wspólnego ze strzałami na Majdanie, to bzdura prosto z psychiatryka - komentował z gracją Aleksandr Łukaszewicz z rosyjskiego MSZ.

Reklama

Wciąż nie znamy żadnego dowodu wskazującego na to, że strzały na Majdanie były oddawane przez ludzi z nieukraińskimi paszportami, nie mówiąc już o przesłankach wskazujących na udział Surkowa. Zwłaszcza, że jeszcze przed miesiącem ówczesny prokurator generalny Witalij Jarema mówił na posiedzeniu parlamentu, że dowodów na obecność rosyjskich snajperów brak. Nie znaczy to jednak, że Surkow nie miał żadnego wpływu na wydarzenia na Ukrainie. Wiadomo, że pomocnik Putina przyleciał do Kijowa wieczorem 20 lutego 2014 r., gdy strzały na Majdanie ustały, a na rozmowy z Wiktorem Janukowyczem przylecieli już szefowie dyplomacji Francji, Niemiec i Polski. Nie wiadomo, co Surkow robił na Ukrainie ani z kim się spotykał.

Wiemy za to, że Surkow najlepiej się czuje w intrygach i negocjacjach, a nie w akcjach bezpośrednich. Ma opinię znakomitego PR-owca i technologa politycznego. Według dobrze poinformowanej w kwestii dworskich gier na Kremlu Gaziety.ru, Surkow odpowiada za akcję destabilizowania Ukrainy poprzez inspirowane z Moskwy protesty i wspieranie działalności parapaństw w Zagłębiu Donieckim. Zarazem pomocnik Putina nie popiera radykalnego oddzielania Noworosji od Ukrainy, sprzeciwiał się np. wprowadzeniu przez separatystów własnej waluty.

Na tym tle popadł w ostry konflikt z pierwszą generacją liderów Donieckiej Republiki Ludowej. Igor Striełkow, swego czasu minister obrony DRL, wprost oskarżył go o korupcję i rozkradanie pomocy humanitarnej. Ukrainą Surkow zajmuje się od 2004 r. Obecnie w administracji prezydenta kieruje wydziałem współpracy społeczno-gospodarczej z państwami WNP, Abchazją i Osetią Płd. W rosyjskiej hierarchii ma więc więcej do powiedzenia na temat strategii działań wobec Ukrainy niż szef MSZ Siergiej Ławrow. To jego ludzie przygotowują wytyczne, których dyplomaci mają się trzymać.

Reklama

Władisław Surkow urodził się w czeczeńskiej wiosce Duba-Jurt jako Asłanbiek Dudajew, syn Czeczena i Rosjanki. Surkow to nazwisko dziadka ze strony matki. Z wykształcenia ekonomista, ma też epizod służby w siłach specjalnych wywiadu wojskowego. W latach 80. i 90. współpracował z późniejszym oligarchą Michaiłem Chodorkowskim. Znajomość z najsłynniejszym przez lata rosyjskim więźniem politycznym rozpoczęła się jeszcze pod koniec lat 80., kiedy to Surkow został jego ochroniarzem. Szybko awansował w hierarchii rozwijającego się biznesu, który wkrótce miał się zmienić w najpotężniejszą kompanię w Rosji. Został dyrektorem kreatywnym z silną pozycją, by w 1999 r. trafić do administracji prezydenta. Wcześniej jednak miał odrzucić propozycję zostania partnerem w firmie Menatep, późniejszym właścicielu Jukosu. Chodorkowski powtórzył tę propozycję już wtedy, gdy Surkow pracował "na państwowym". Wtedy odpowiedź miała być inna - porozumienie nie zostało jednak zrealizowane ze względu na zatrzymanie Chodorkowskiego i rozbicie Jukosu. W czasie, gdy oligarcha siedział w więzieniu, Surkow miał wielokrotnie pomagać jego żonie, m.in. w załatwieniu miejsca w szkole jego dzieciom.

Poza działalnością polityczną Surkow jest też autorem powieści "Okołonola" (Okołozera), wydanej pod pseudonimem.

Z jego nazwiskiem wiąże się termin suwerennej demokracji, jak ochrzczono autorytarny system polityczny budowany przez prezydenta Władimira Putina. Surkow był głównym ideologiem putinizmu. Miał ogromny wpływ na przebudowę państwa po przejęciu władzy przez Putina w 1999 r.

- On nie jest idiotą i rozumie, że zniszczył demokrację, zaczynając od projektu o rezygnacji z bezpośrednich wyborów gubernatorów. Rozumie, że zniszczył wolność słowa. Zna USA i rozumie, jakie zalety ma demokracje. Sądzi jednak, że dla Rosji lepsza jest 'demokracja' sterowana - mówi dawny kolega Surkowa Leonid Niewzlin, cytowany przez autorów książki "Opieracyja 'Jedinaja Rossija'" (Operacja "Jedna Rosja") Ilję Żegulowa i Ludmiłę Romanową.

Reklama

Natalia Gieworkian, wspominając w książce "Więzień Putina" swą rozmowę przeprowadzoną z Surkowem jesienią 1999 roku, tak relacjonowała jego słowa dotyczące okoliczności rozstania z Chodorkowskim: Ja zawsze, wcześniej czy później, wchodzę w konflikt z systemem, w którym funkcjonuję. Nawet jeśli sam uczestniczyłem w jego tworzeniu. Po prostu nie jestem w stanie zbyt długo zajmować się tym samym. To jakiś egzystencjalny lęk przed zamknięciem. Zawsze wydaje mi się, że jestem w pułapce bez wyjścia. Zaczynam się szarpać, szukać powodu do odejścia. Tak się kończyło wszędzie, gdzie się uczyłem czy pracowałem.

Być może dlatego Surkowowi zdarzyło się postawić na złego konia. Zbyt silnie związał się z Dmitrijem Miedwiediewem, gdy ten został prezydentem. Miał naciskać na uniezależnienie się tego polityka od Putina, przez co ostatecznie trafił w niełaskę rzeczywistego przywódcy kraju i w maju

W 2013 r. stracił pracę w aparacie Miedwiediewa, wówczas już premiera Rosji. Wrócił do administracji Putina we wrześniu 2013 r. w momencie, w którym naciski Rosję na Wiktora Janukowycza, by ten nie podpisywał umowy stowarzyszeniowej z UE, przybrały na sile. Surkow, mający znakomite kontakty w ukraińskich elitach, znów zrobił się potrzebny, więc stare przewinienia zostały mu wybaczone.