Zdaniem działaczy pozarządowych ze wschodu Ukrainy, władze robią zbyt mało, aby przekonać tamtejszych mieszkańców do życia na Ukrainie. Nawet na terenach pozostających pod kontrolą Kijowa nadal mieszka wielu zwolenników separatyzmu. Wołodymyr Berezin z gazety "Prowincja" z Konstantynówki powiedział Polskiemu Radiu, że ci, którzy popierają separatystów, to najczęściej ludzie rozczarowani sytuacją gospodarczą w niepodległej Ukrainie. W czasach radzieckich w mieście działało 29 fabryk, 25 z nich jest całkowicie zniszczonych. Ludzie winią za to niepodległość - podkreśla dziennikarz.

Reklama

Obecnie, sytuacja gospodarcza się pogarsza, a władze dotąd nie przeprowadziły obiecanych reform. Niechęć do Ukrainy przenoszona jest z rodziców na dzieci. Nauczycielka ukraińskiego z Kramatorska Oksana Prosełkowa podkreśla, że wśród jej kolegów z miejscowych szkół też są zwolennicy separatystów, którzy otwarcie popierali "rosyjską wiosnę" rok temu. Obecnie wciąż pracują jako nauczyciele. Przeprowadzono z nimi rozmowy wyjaśniające, ale na tym się skończyło. Nie sądzę, aby zmienili swoje poglądy - podkreśla rozmówczyni Polskiego Radia.
Nie są wprowadzane także specjalne programy dla wyzwolonych terytoriów Zagłębia Donieckiego, które mogłyby nauczyć młodzież patriotyzmu.

ZOBACZ TAKŻE: Wielkie problemy Gazpromu. Przez Ukrainę koncern stracił 6 miliardów dolarów>>>