- Liberalizacja systemu wizowego to bardzo pozytywny krok, który szalenie ułatwi życie nie tylko tym z nas, którzy chcą po prostu pojechać do Europy w celach turystycznych, ale także tureckim biznesmenom – powiedział PAP ekspert ds. międzynarodowych Yoruk Isik.

Reklama

Przypomniał, że Turcja już teraz jest jednym z najważniejszych partnerów handlowych Unii, znajdując się w czołowej siódemce, zarówno pod względem importu, jak i eksportu. Uważa, że jeśli wizy dla Turków do strefy Schengen zostaną faktycznie zniesione, obrót handlowy między Ankarą a UE co najmniej się podwoi.

Dla Ankary, która w 2015 r. straciła prawie całkowicie dostęp do rynku rosyjskiego z powodu konfliktu z Kremlem spowodowanego przez zestrzelenie rosyjskiego samolotu, będzie to duży sukces.

- Tureccy biznesmeni stracili w Rosji masę pieniędzy, ale zwiększenie wymiany handlowej z Unią całkowicie im to zrekompensuje – uważa Isik. - Przecież prowadzenie interesów z krajami UE jest o wiele bezpieczniejsze, daje większą stabilizację - dodaje.

Reklama

Ekspert wierzy, że chociaż Ankarę czeka dużo pracy, aby spełnić warunki potrzebne do zniesienia wiz do strefy Schengen, uda się to osiągnąć.

Ali Carkoglu, profesor nauk politycznych na stambulskim uniwersytecie Koc, jest bardziej sceptyczny. - Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach – zastrzega w rozmowie z PAP.

- Liberalizacja reżimu wizowego czy potencjalne przyspieszenie procesu akcesji do UE to brzmi bardzo pozytywnie, ale ani jedno, ani drugie nie może się tak naprawdę zdarzyć, dopóki Turcja nie otworzy portów dla cypryjskich statków, a to stanie się dopiero wówczas, gdy rozwiązany zostanie problem cypryjski - powiedział Carkoglu. - Ten problem jest często lekceważony, ale ma fundamentalne znaczenie - podkreślił. Fakt, że mimo optymistycznych deklaracji obu przywódców cypryjskich, którzy od wiosny 2015 roku prowadzą intensywne negocjacje pokojowe, problem nadal istnieje, oznacza jego zdaniem, że pozostało wiele nierozwiązanych spraw.

Cypr jest od 1974 roku podzielony na dwie części: uznawaną przez świat Republikę Cypryjską zamieszkaną przez cypryjskich Greków i nieuznawaną Turecką Republikę Cypru Północnego, zarządzaną przez cypryjskich Turków. Republika Cypryjska, która reprezentuje cała wyspę w UE, od lat blokuje negocjacje akcesyjne Turcji, oskarżając ją o łamanie prawa międzynarodowego i okupowanie północnej części wyspy. Turcja zaś odmawia uznania władzy rządu Republiki Cypryjskiej na całej wyspie i nie pozwala grecko statkom czy samolotom z Cypru na używanie swoich portów morskich i lotniczych.

Reklama

Podczas piątkowych negocjacji w Brukseli, przywódcy unijni i turecki premier Ahmet Davutoglu uniknęli potencjalnego fiaska rozmów, zgadzając się na kompromis polegający na otwarciu dla Ankary rozdziału 33 negocjacji unijnych, którego Nikozja nie blokowała. Eksperci ostrzegają, że prędzej czy później dojdzie jednak do rozmów na pozostałe tematy.

Isik twierdzi, że kompromis zawarty w Brukseli był błędem. - Gdyby Nikozja zgodziła się na otwarcie rozdziałów 23 i 24, które dotyczą wymiaru sprawiedliwości, praw podstawowych, wolności i bezpieczeństwa, miałoby to dobry skutek i dla Nikozji, i dla Ankary. Rozdział 33 dotyczy polityki budżetowej. To nie to samo. Unia poszła na łatwiznę – mówi.

Tak samo uważa Ayhan Zeytinoglu, prezes Fundacji Rozwoju Gospodarki (IKV), który w rozmowie z turecką gazetą "Hurriyet Daily News" powiedział: - Jeśli UE rzeczywiście myśli poważnie o tym, aby kiedyś Turcja została jej członkiem, ma rację, krytykując pewne aspekty naszego systemu demokratycznego czy sądownictwa, ale też powinna nam pomóc, otwierając te rozdziały i zadając pracę domową. Przecież otwarcie tych rozdziałów nie oznacza ich automatycznego zamknięcia. Według mnie jest w tym pewnego rodzaju nieuczciwość.

Zeytinoglu twierdzi też, że Unia nie powinna obawiać się nagłego szturmu Turków na strefę Schengen. Jego zdaniem tylko około 10 proc. obywateli tureckich ma paszporty, na dodatek wiele z nich to paszporty starego typu, które należałoby wymienić przed podróżą do UE.

-Nasze badania pokazują, że wcale nie ma milionów Turków, którzy chcieliby się natychmiast przeprowadzić do UE. Jest pewna grupa, która ma w Unii krewnych i chciałaby do nich dołączyć. Ale prawda jest taka, że warunki życia i w UE, i w Turcji w ciągu ostatnich lat uległy zmianie. W Turcji wiele się poprawiło – mówi Zeytinoglu.

Dodaje, że zniesienie wiz będzie miało dla jego rodaków o wiele większe znaczenie symboliczne. - W opinii publicznej, to będzie tak, jakby został zniesiony jakiś zakaz. Obecna sytuacja stwarza złe emocje. Dla rządu to jest ważne, bo będzie mógł powiedzieć, że odniósł sukces. Także ogólne nastawienie Turków do Europy ulegnie poprawie - wyjaśnia Zeytinoglu.

Isik myśli podobnie i wskazuje na pozytywne aspekty otwarcia granic, takie jak fakt, że Europę odwiedzi większa liczba młodych Turków, którzy poznają jej historię i kulturę. Wskazuje także na konieczność większego skupienia się rządu w Ankarze na swojej polityce wobec prawie trzech milionów uchodźców z Syrii, którzy przebywają na terenie Turcji, tym bardziej że w świetle piątkowego porozumienia ta liczba może się jeszcze zwiększyć.

- Rząd musi skrystalizować swoją politykę, jeśli chodzi o edukację syryjskich dzieci, lekcje języka tureckiego i naukę zawodu dla tej całej rzeszy bezrobotnych Syryjczyków. Jeśli tego nie zrobimy, za 10 lat może się okazać, że mamy wielomilionową grupę ludzi, którzy nie znają języka, nigdy nie byli w szkole i nie pracują. To będzie katastrofa - ocenia Isik.