Przez lata Bruksela była centrum europejskiego oburzenia na program przesłuchiwania terrorystów przez CIA. Teraz to Belgia musi wytłumaczyć się, dlaczego nie udało się przeprowadzić skutecznego przesłuchania groźnego terrorysty; przesłuchania, które mogło udaremnić zeszłotygodniowe ataki - wskazuje publicysta Marc A. Thiessen.

Reklama

Autor komentarza pisze, że gdy Abdeslam, uważany za koordynatora listopadowych zamachów w Paryżu, został schwytany, belgijskie władze precyzyjnie wdrażały odpowiednie procedury: dały mu prawnika i poinformowały, że ma prawo milczeć. Cztery dni później komórka terrorystyczna przeprowadziła ataki w Brukseli, w których zginęło 35 osób, a 340 zostało rannych.

Zdumiewające jest - jak zauważa Thiessen - że władze w ciągu pierwszych 24 godzin po aresztowaniu wcale nie przesłuchały Abdeslama. Piątkową noc spędził on w szpitalu, lecząc nogę zranioną w ataku. Kiedy w końcu w sobotę wrócił z powrotem na policję, był przesłuchiwany przez całe... dwie godziny i potem nie był już przesłuchiwany aż dopiero po atakach (w Brukseli). Komentator pyta, dlaczego tak się stało i odpowiada powołując się na wysokiego rangą przedstawiciela belgijskich służb bezpieczeństwa - ponieważ Abdeslam wydawał się zmęczony.

Wydawał się zmęczony? To właśnie wtedy służby powinny go przesłuchać. CIA wykorzystywało pozbawianie snu jako jedno z najbardziej skutecznych metod przesłuchań. Ale dla Belgów wyczerpanie terrorysty jest powodem, by wstrzymać przesłuchanie, a nie je nasilić - zauważa Thiessen. Jednak najbardziej nieprawdopodobne było to, że podczas tych dwóch godzin przesłuchania śledczy nie zapytali o to, co wie na temat planowanych spisków - dodaje publicysta.

Reklama

Według "New York Timesa" Abdeslam wynajmował samochody, wyszukiwał mieszkania i wybierał ludzi do zamachów. Mógł zidentyfikować innych członków swej komórki; wskazać kryjówki, które wykorzystywali i wyjaśnić, w jaki sposób się komunikowali, przekazywali pieniądze, wybierali trasy podróży i - co najważniejsze - cele, jakie obierali - podkreśla Thiessen.

Tymczasem śledczy koncentrowali się wyłącznie na atakach w Paryżu i żadne inne rozmowy nie były prowadzone aż do wtorkowych ataków - zaznacza komentator "WP". I przypomina, że w kryjówce Abdeslama znaleziono niewykorzystane detonatory i broń z jego odciskami palców i najwidoczniej nie spytano go, do czego chce je wykorzystać. Przesłuchanie Abdeslama jest książkowym przykładem na to, dlaczego model egzekwowania prawa dotyczący przesłuchiwania terrorystów jest katastrofą. Thiessen pisze, że to po prostu skandaliczne, iż Abdeslamowi pozwolono chronić tożsamość członków komórki i ich plany ataków w Brukseli. Ale to tylko początek karygodnej niekompetencji - ocenia, wskazując że "fatalnym błędem" były liczne konferencje prasowe, na których informowano o aresztowaniu Abdeslama oraz o tym, jak dobrze współpracuje.

Reklama

Belgijskie władze nigdy nie powinny publicznie przyznać, że schwytały Abdeslama - podkreśla komentator "WP". Kiedy terroryści dowiadują się, że jeden z ich towarzyszy jest przesłuchiwany, szybko zaczynają czyścić swe skrzynki e-mailowe, likwidować telefony, rozdzielać się i zacierać ważne tropy wywiadowcze, a w tym wypadku najprawdopodobniej przyspieszono plany ataku - zauważa.

Według Thiessena przypadek ten pokazuje, że potrzebne jest stworzenie jakiejś formy tajnego przetrzymywania groźnych terrorystów i zastosowania metod wywiadowczych podczas przesłuchań. Nie oznacza to, jak sugerował Donald Trump, że Abdeslam powinien był przejść tzw. waterboarding, czyli podtapianie. Z doświadczenia CIA wynika bowiem, że dwie trzecie zatrzymanych współpracowało bez użycia żadnych wzmocnionych technik przesłuchań. Jedynie doświadczenie zniknięcia w tajnym ośrodku zatrzymań - bez wiedzy o miejscu przebywania i bez obecności prawnika - wystarczyło, żeby zaczynali mówić - wskazuje publicysta "WP".

Władze w Europie i USA muszą się obudzić i zmienić podejście - podsumowuje. Państwo Islamskie opublikowało w weekend wideo pokazujące dwóch terrorystów, najpewniej obywateli Belgii, świętujących w Iraku ataki w Brukseli. Jeden z nich patrzy w kamerę i mówi: "To dopiero początek waszego koszmaru". Jeśli dalej będziemy traktować terrorystów jak zwykłych przestępców, koszmar wkrótce stanie się rzeczywistością - przestrzega komentator "Washington Post".