Za punkt wyjścia do krytycznej analizy poczynań Junckera autorzy materiału biorą jego ostatnią wizytę w Petersburgu na zaproszenie prezydenta Rosji Władimira Putina. Chociaż jedynym skutkiem wizyty było "dowartościowanie" Putina, przed czym ostrzegało wielu polityków w Brukseli, Juncker uznał ją "pomimo tego za słuszną".

Reklama

Podejmowane na własną rękę inicjatywy stały się "wizytówką" szefa KE - pisze "Der Spiegel". Były premier Luksemburga postarał się nawet o stworzenie "nadbudowy" dla swojej polityki, tłumacząc, że obecna Komisja Europejska jest "komisją polityczną".

Autorzy nazywają politykę Junckera "rewolucją", gdyż zgodnie z traktatami zadaniem aparatu urzędniczego szefa KE jest pilnowanie, by uzgodnienia były przestrzegane. - Juncker postrzega sam siebie jako szefa rządu, którego zadaniem jest łamanie ustaleń, jeżeli wydaje mu się to słuszne z politycznego punktu widzenia - oceniają niemieccy dziennikarze.

Reklama

"Der Spiegel" wylicza liczne "grzechy" Junckera, wspominając m.in. o poparciu udzielonym premierowi Grecji Aleksisowi Ciprasowi, "chociaż KE nie należy do kredytodawców". Innym wymienionym przez tygodnik przykładem był próba "narzucenia siłą" krajom UE policjantów z innych krajów. - Juncker grozi też karami finansowymi członkom UE, którzy nie chcą przyjąć uchodźców, co jest z punktu widzenia suwerennych krajów bezczelnością - piszą dziennikarze "Spiegla".

Wydawany w Hamburgu tygodnik zarzuca szefowi KE interpretowanie "w dowolny sposób" przepisów unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu mającego gwarantować stabilność finansów publicznych. Autorzy wytykają Junckerowi, że stosuje wobec Francji taryfę ulgową, a na pytanie, dlaczego to zrobił, odparł: "Bo to jest Francja".

Reklama

Zdaniem "Spiegla" Juncker sprawuje swój urząd podobnie jak prezydent USA Ronald Reagan w latach 80., nie zwracając uwagi na szczegóły. Luksemburski polityk nie ma doświadczenia w kierowaniu ogromnym aparatem - w Luksemburgu kierował urzędem zatrudniającym kilkadziesiąt osób, obecnie ma pod sobą 30 tys. pracowników.

Ponieważ codzienna praca "przerasta" Junckera, rzeczywistymi "panami KE" są holenderski wiceszef Frans Timmermans i szef gabinetu Junckera, Niemiec Martin Selmayr - uważają dziennikarze. Europosłów w Strasburgu "ucisza" natomiast szef Parlamentu Europejskiego - polityk niemieckiej SPD Martin Schulz.

"Der Spiegel" wspomina o planie opracowanym w zeszłym roku przez niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schaeublego, którego celem jest ograniczenie politycznej władzy Junckera. Schaeuble chciałby odebrać szefowi KE nadzór nad stabilnością finansów państwowych oraz nad rynkiem wewnętrznym i zasadami konkurencji. Te zadania miałaby przejąć niezależna instytucja na wzór niemieckiego urzędu antymonopolowego - piszą dziennikarze "Spiegla".