Przyczyną mniejszej liczby przyjeżdżających do Bułgarii uchodźców są surowe warunki pogodowe. Według statystyk MSW od początku roku do Bułgarii przybyło niewiele ponad 200 osób.

W poniedziałek przed siedzibą władz w oddalonym o 30 km od Sofii miasteczku Elin Pelin odbył się wiec, którego uczestnicy żądali wypędzenia rodziny Syryjczyków. Po otrzymaniu prawa pobytu z przyczyn humanitarnych zostali oni ulokowani w Elin Pelinie, lecz mer Iwajło Symeonow od dwóch miesięcy odmawia ich zameldowania. Tłumaczy to dostosowaniem się do woli wyborców.

Reklama

- Syryjczycy powinni znaleźć inne miejsce zamieszkania. Nie dopuszczę, by ktoś naruszył pokój w mieście – oświadczył w poniedziałek przed kamerami telewizyjnymi. Dodał, że to nie władze gminy podejmowały decyzję o rozmieszczeniu syryjskiej rodziny oraz że on jej nie wykona.

Reklama

Zdaniem Państwowej Agencji ds. Uchodźców działania mera naruszają zarówno konwencje międzynarodowe, jak i ustawodawstwo bułgarskie gwarantujące przestrzeganie praw człowieka.

Chodzi o rodzinę Fatimy i Fachima Dżaberów, która żyje na uchodźstwie od pięciu lat; pochodzą z Aleppo. - Szukaliśmy spokojnego życia i myśleliśmy, że znajdziemy je w Bułgarii – mówił Fachim. Według protestujących rodzina "sprowadza wojnę" do miasteczka.

Protesty w Elin Pelinie nie są jedynymi tego rodzaju w ostatnich dniach. W ubiegłym tygodniu cała wieś Sziroka Łaka (południowy wschód Bułgarii) sprzeciwiła się umieszczeniu dwóch afgańskich chłopców w miejscowym domu opieki dla dzieci. Wyrażano nawet obawę, że ich obecność może zaszkodzić festiwalowi muzyki ludowej, z którego słynie wieś. Protesty miejscowej ludności zmusiły również Państwową Agencję ds. Uchodźców do rezygnacji z umieszczenia pięciorga dzieci uchodźców w domu w wiosce pod Warną, na wybrzeżu czarnomorskim.

Do pierwszych protestów przeciw migrantom doszło w 2013 roku, gdy rozpoczął się ich masowy napływ do Bułgarii. Uniemożliwiano wówczas powstanie szeregu ośrodków; na wieść o zamiarach rozmieszczenia uchodźców w istniejących obiektach ludność buntowała się, blokowała drogi i zmuszała władze od ustępstw.

W ubiegłym roku placówki te - zwłaszcza największa usytuowany w południowo-wschodnim mieście Charmanli i przewidziana na ok. 5 tys. osób - skupiały na sobie niezadowolenie miejscowej ludności.

Reklama

Jednym z podstawowych punktów programu kandydata zjednoczonych nacjonalistów Krasimira Karakaczanowa w listopadowych wyborach prezydenckich było zamknięcie ośrodków w centrum kraju i przeniesienie ich na obszary przy granicy z Turcją. Obecnie gdy rozpoczyna się kampania przed marcowymi wyborami parlamentarnymi, antymigracyjne hasła znowu są na porządku dziennym.

Poniedziałkowy protest w Elin Pelinie jest częścią takiej właśnie kampanii. Mer miasteczka jest członkiem partii WMRO – jednej z trzech wchodzących w skład koalicji zjednoczonych nacjonalistów. Ośrodki badawcze na podstawie danych z zeszłego miesiąca prognozowały, że zajmie ona trzecie miejsce w marcowych wyborach.