Jak poinformowała w środę na konferencji prasowej rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert, na dolegliwości od pewnego czasu skarżyli się pracownicy amerykańskiego rządu zatrudnieni w ambasadzie USA na Kubie. Mówiła, że przynajmniej dwóm dyplomatom grozi utrata słuchu.

Reklama

Prowadzącym dochodzenie w tej sprawie nie udało się dotychczas ustalić, czy dziwne problemy ze słuchem dyplomatów na Kubie są spowodowane celowym atakiem z użyciem "skomplikowanego urządzenia sonicznego" czy też skutkiem ubocznym innych działań. Śledczy podejrzewają jednak, że chodzi o urządzenie soniczne umieszczone w rezydencjach dyplomatów bądź w pobliżu rezydencji amerykańskiego personelu w Hawanie, zdolne do wysyłania sygnałów dźwiękowych o częstotliwościach, które nie są odbierane przez ludzki słuch.

Departament Stanu po raz pierwszy zanotował te niepokojące dolegliwości dyplomatów jesienią ubiegłego roku - poinformowała rzeczniczka amerykańskiej dyplomacji.

Stany Zjednoczone w odwecie za te - jak powiedziała Nauert - "incydenty" wydaliły w maju br. dwóch kubańskich dyplomatów akredytowanych w Waszyngtonie.

Kubańskie MSZ w środę wydało oświadczenie, w którym zapewniło, że "nigdy nie pozwoli, by na terytorium Kuby zostały dokonane jakiekolwiek działania - bez wyjątków - przeciw akredytowanym na Kubie dyplomatom i ich rodzinom".

Reklama

Przedstawiciele władz USA, cytowani w mediach w czwartek, nie wykluczają, że dolegliwości amerykańskiego personelu mogą być spowodowane działaniami agentów państwa trzeciego w ramach odwetu na Waszyngtonie, bądź - jak to określił jeden z przedstawicieli amerykańskiej administracji cytowany na portalu tygodnika "Time" - w celu "wbicia klina między Kubą a USA", tj. jeszcze większego poróżnienia Hawany z Waszyngtonem.

Reklama

Agenci FBI - podała telewizja CNN w czwartek - otrzymali pozwolenie na wjazd na terytorium Kuby i wspólnie ze służbami śledczymi tego kraju prowadzą bezprecedensowe dochodzenie zmierzające do wyjaśnienia problemów za słuchem amerykańskich dyplomatów.

W czerwcu prezydent USA Donald Trump, spełniając swoje przedwyborcze obietnice złożone wpływowej politycznie diasporze kubańskiej w Stanach Zjednoczonych na wiecu w tzw. małej Hawanie w Miami na Florydzie poinformował o unieważnieniu większości pojednawczych inicjatyw swojego poprzednika Baracka Obamy wobec komunistycznego reżimu na Kubie.

Trump w ramach tego "powrotu do przeszłości" w amerykańskiej polityce wobec Kuby, m.in. ponownie wprowadził zakaz zawierania przez amerykańskie przedsiębiorstwa i indywidualnych inwestorów porozumień z kubańskimi spółdzielniami i spółkami o mieszanym, rządowym i prywatnym kapitale, które mają powiązania z kubańskim Ministerstwem Obrony.

Prezydent - aby utrzymać możliwości negocjowania z Kubą - nie zerwał jednak stosunków dyplomatycznych z władzami w Hawanie. Stosunki te w czasach demokratycznego prezydenta Obamy przywrócone zostały do szczebla ambasad.