Ukrtranshaz jest operatorem gazociągów i zarządza podziemnymi zbiornikami gazu na Ukrainie. 100 procent jego akcji należy do Naftohazu. Kandydatura Polaka na szefa Ukrtranshazu została wcześniej zatwierdzona przez radę nadzorczą Naftohazu.

Reklama

W wyniku konkursu na szefa Ukrtranshazu wybraliśmy – zgodnie z naszym przekonaniem – bardzo odpowiednią osobę, która miała stanąć na czele Ukrtranshazu. Człowieka, który pracował w PGNiG i własnymi rękami tworzył Gaz-System. Teraz jego nominację zablokowało SBU, które zachowuje dla Ukrtranshazu klauzulę tajności – powiedział Kobolew na konferencji prasowej w Kijowie.

Ocenił przy tym, że bez dostępu do tajemnicy państwowej Polak nie będzie mógł w pełni zarządzać Ukrtranshazem, w związku z czym jego nominacja na prezesa tej spółki jest niemożliwa.

Nie jesteśmy gotowi na tworzenie szarych stref, tak jak to było przy pracy Wojciecha Balczuna w Ukrzaliznyci – podkreślił prezes Naftohazu.

Reklama

Stańczak, którego kandydaturę Naftohaz zatwierdził w sierpniu, był dyrektorem technicznym i członkiem zarządu PGNiG. Posiada wieloletnie doświadczenie w transporcie gazowym. W latach 2003-2005 odpowiadał w PGNiG za utworzenie polskiego operatora gazociągów przesyłowych Gaz-System S.A. Jako dyrektor techniczny PGNiG Technologie S.A. nadzorował m.in. projektowanie i budowę nowych gazociągów.

Polski menadżer Balczun, prezes kolei państwowych Ukrzaliznycia od kwietnia 2016 roku, w sierpniu br. podał się do dymisji. Premier Wołodymyr Hrojsman oświadczył wtedy, że nastąpiła ona z przyczyn osobistych i na własną prośbę Polaka.

Balczun był jednak ostro atakowany przez ukraińskiego ministra infrastruktury Wołodymyra Omeliana, który domagał się, by nie przedłużano z nim kontraktu. Tuż przed dymisją o zwolnienie Balczuna apelował do premiera Hrojsmana prokurator generalny Jurij Łucenko, który oskarżył go o to, że nie zwalcza korupcji w swojej firmie. Pod adresem samego Balczuna nie padły wówczas żadne zarzuty.

We wtorek dwóch niezależnych, zagranicznych członków rady nadzorczej Naftohazu odeszło z tej spółki, oskarżając władze Ukrainy o blokowanie reform i naciski polityczne. Według mediów jest to wynik konfliktu między Kobolewem a Hrojsmanem, któremu nie podobają się dążenia do zwiększenia niezależności Naftohazu od rządu.