- Potrzebujemy po wyborach europejskich Komisji, która nie karze państw chroniących granic Europy, takich jak Węgry. Nie powinna karać nikogo, a jeśli już chce, to niech raczej karze tych, którzy wpuścili do Europy miliony migrantów z naruszeniem obowiązujących przepisów unijnych. Potrzebujemy nowej Komisji, nowego myślenia, nowego podejścia – oznajmił szef węgierskiego rządu.

Reklama

Nawiązując do propozycji KE, by państwom członkowskim, które zgadzają się na transfer do przyszłych centrów kontroli migrantów w UE osób sprowadzonych na ląd, udzielać wsparcia finansowego w wysokości 6 tys. euro na osobę, Orban powiedział, że przywodzi mu ona na myśl eksperymenty szkolne na biologii, gdy "żabie jeszcze drga noga". - To już nie ma znaczenia – ocenił.

Zaznaczył jednak, że ta sprawa dotyczy kwestii zasadniczej: na co należy wydawać pieniądze Europejczyków. - Myślenie, zgodnie z którym mielibyśmy je dać migrantom zamiast Europejczykom, jest niebezpieczne i powinniśmy zadbać o to, by w następnych wyborach ukonstytuował się taki Parlament, który nie wystąpi z podobną bzdurą i absurdem - powiedział węgierski premier.

Nawiązując do decyzji KE o wszczęciu wobec Węgier procedury o naruszenie prawa UE w związku z pakietem ustaw antyimigracyjnych "Stop Soros", Orban podkreślił, że "dni tej Komisji są już policzone". - Czas wszystkiego, co obecnie rozpoczyna, inicjuje czy zaleca Komisja, już się skończył - ocenił.

Reklama

Premier przypomniał też, że w maju 2019 roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i wtedy wygasa także mandat obecnej KE. - Musimy dolawirować, dotrwać do maja – powiedział.

Komisja Europejska rozpoczęła w zeszłym tygodniu kolejną procedurę wobec Węgier o naruszenie prawa UE z powodu pakietu ustaw, który penalizuje działania nakierowane na wsparcie migrantów i utrudnia dostęp do wnioskowania o azyl. Zgodnie z nowymi przepisami każdemu, kto w imieniu jakiejkolwiek organizacji oferowałby pomoc osobom chcącym aplikować o azyl albo pozwolenie pobytu na Węgrzech, będzie grozić kara pozbawienia wolności.

KE zwróciła uwagę, że węgierskie przepisy ograniczają wolność jednostki, uniemożliwiając zbliżanie się do stref tranzytowych na granicach Węgier, gdzie przebywają osoby ubiegające się o azyl. Za takie działania można zostać pozbawionym wolności nawet do jednego roku lub wydalonym z kraju. KE zaznaczyła, że nowe prawo i zmiany w konstytucji otworzyły nową furtkę do uznania wniosku o azyl za niedopuszczalny, ograniczając tym samym prawo do azylu tylko do osób przybywającym na Węgry bezpośrednio z miejsca, w którym ich życie lub wolność są zagrożone.

Reklama

Orban dla "Bilda": Prowadząc politykę jak Merkel straciłbym urząd na Węgrzech

Prowadząc taką politykę migracyjną jak kanclerz Niemiec Angela Merkel, straciłbym swój urząd na Węgrzech - oświadczył w wywiadzie dla piątkowego wydania niemieckiego tabloidu "Bild" premier Węgier Viktor Orban.

Szef węgierskiego rządu przyznał, że zadaje sobie pytanie "kto ponosi odpowiedzialność" za śmierć migrantów na Morzu Śródziemnym. "Po pierwsze oczywiście ci, którzy wyruszają w drogę", ale "to za prosta (odpowiedź)" - ocenił. Jak wskazał, "winę ponoszą również politycy w Europie, którzy zachęcają migrantów i tworzą wrażenie, że opłaca się wyjeżdżać".

- Jeśli chcemy ratować życia, musimy na południu Morza Śródziemnego zatrzymywać ludzi zanim wyruszą w beznadziejną drogę - oznajmił Orban.

Pytany o to, co UE powinna konkretnie zrobić, premier Węgier odpowiedział, że "każdy uratowany musi wrócić do Afryki". - Tylko w ten sposób zapobiegniemy masowym śmierciom na morzu - oświadczył.

Orban wyraził również opinię, że polityka migracyjna to sprawa poszczególnych państw, a nie UE. W jego ocenie od 2015 roku bezskutecznie próbowano wypracować wspólne rozwiązanie na poziomie Wspólnoty.

Jak zaznaczył, od 2015 węgierska propozycja składa się z trzech elementów. Po pierwsze "granice muszą być chronione", a oprócz tego konieczne jest "eksportowanie pomocy dla ludzi w potrzebie" oraz stworzenie możliwości dobrowolnego przyjęcia migrantów przez członków UE.

Szef węgierskiego rządu wskazał, że polityka migracyjna w UE "to nie kwestia finansów". - To, czego potrzebujemy, to plan dla krajów, z których przybywają uchodźcy - powiedział Orban. Wspomniał w tym kontekście o "modernizacji i budowie gospodarek (...)" i wspieraniu takich państw jak Egipt czy kraje Sahelu.

- To nie jest moje zadanie, oceniać niemiecką kanclerz. To zostawiam Niemcom. Kanclerz Merkel też mnie nigdy nie krytykowała. Jednak ogłaszamy zawsze uczciwie, kiedy i gdzie mamy inne zdania - oznajmił Orban. Zapewnił jednocześnie, że jest gotów do rozmów z Merkel.

Jak zastrzegł, w kwestii decydowania o tym "kto powinien mieszkać na Węgrzech" Merkel nie ma kompetencji. - Ja również nie pozwolę sobie decydować kto ma mieszkać, a kto nie w Niemczech - dodał Orban.

- Węgrzy, jako przez lata okupowany naród, są bardzo wyczuleni w kwestii swej narodowej niepodległości - powiedział premier. Gdybym prowadził politykę migracyjną taką jak kanclerz Merkel, to zostałbym pozbawiony urzędu "tego samego dnia" - dodał pod koniec wywiadu Orban.