Strzok został zwolniony w piątek, co w poniedziałek potwierdził jego adwokat Aitan Goelman, który napisał w oświadczeniu, że jego klient stał się ofiarą presji politycznej i nacisków na to, by "ukarać specjalnego agenta Strzoka za wypowiedź polityczną chronioną przez Pierwszą Poprawkę (do konstytucji)".

Reklama

Wyrzucenie Strzoka z pracy powinno być czymś bardzo niepokojącym dla wszystkich Amerykanów - podkreślił .

Strzok był agentem kontrwywiadu, włączonym do zespołu prokuratora specjalnego Roberta Muellera badającego sprawę ingerencji Rosji w wybory w USA oraz ewentualnej zmowy sztabu Trumpa z przedstawicielami Kremla. Gdy wyszło na jaw, że wysyłał swej koleżance w FBI SMS-y z krytycznymi uwagami na temat Trumpa, odsunięto go od śledztwa - przypomina "The Hill".

Reklama

Strzok niepochlebnie wyrażał się o wielu politykach obu amerykańskich partii, ale Trumpa wielokrotnie nazywał "idiotą".

W poniedziałek jego adwokat napisał też w oświadczeniu, że obecne władze FBI nie zastosowały się do nakazów wewnętrznego biura agencji do spraw etyki i zawodowej odpowiedzialność pracowników FBI (Office of Professional Responsibility), które nie dopatrzyło się żadnej winy Strzoka - podaje dziennik "The Hill".

Agent został wprawdzie skrytykowany w raporcie resortu sprawiedliwości za "uprzedzenia", jednak inspektor generalny tego ministerstwa Michael Horowitz napisał w swym raporcie, że nie znaleziono dowodów na to, by jakakolwiek decyzja Strzoka była "wynikiem politycznego uprzedzenia".

Reklama

Przypomniał o tym Goelman, który podkreślił w swym komunikacie: "Długotrwałe śledztwo i wiele rund przesłuchania w Kongresie nie wykazały, że istnieje choćby ślad dowodu, że osobiste poglądy specjalnego agenta Strzoka wpływały na jego pracę".

Trump wielokrotnie atakował Strzoka w swych tweetach, nazywając go "chorym nieudacznikiem", który bierze udział w "polowaniu na czarownice" Muellera i jego zespołu, który nazywał "Gniewnymi Demokratami".

Ataki prezydenta i jego sojuszników w Kongresie na Strzoka i FBI w ogóle nasiliły się na początku roku, gdy dochodzenie w sprawie Russiagate nabrało impetu; pod koniec stycznia zespół republikańskiego szefa komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów Devina Nunesa przygotował memorandum na temat tego śledztwa, mające dowieść, że jest ono bezzasadne, a FBI jest źle nastawione do Trumpa, czego dowodem miały być między innymi SMS-y Strzoka.

Media uznały jednak, że atak na FBI i jego agenta to kolejna próba wykolejenia śledztwa Muellera.