Adepci weganizmu nie jedzą mięsa ani żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego, nie używają również skóry, ani nawet wełnianej odzieży, twierdząc, że jest „owocem wyzysku owiec”.

Reklama

Wielu wegan jest jednocześnie przeciwnikami tego, co nazywają „dyskryminacją gatunkową” lub „gatunkowizmem”, czyli hierarchizowaniem gatunków zwierząt, a wśród nich człowieka i stawiania jego interesów ponad interesami zwierząt.

Filozofowie i publicyści, analizując prace i wypowiedzi „antygatunkowistów”, czyli zwolenników zrównania praw zwierząt i ludzi, zauważają, że "antygatunkowiści" humanizm ograniczają do stosunku do zwierząt, a nie człowieka.

Od maja do początków września we Francji zdewastowano dziesiątki sklepów mięsnych. Szkody były różnorodne, od wykonanych sprayem napisów wrogich rozróżnianiu między ludźmi a zwierzętami, poprzez pobrudzenie sklepu sztuczną krwią, do rozbicia szyb i zniszczeń we wnętrzu. W zeszłym tygodniu w departamencie Północy i Pas de Calais zatrzymano 6 osób podejrzanych o udział w tych akcjach.

Reklama

Postępowanie aktywistów wegańskich potępiły władze samorządowe, jak i delegaci rządu w regionach, w których doszło do „zamachów”, jak określają te akcje związki rzeźników i masarzy, które wyraziły w komunikacie satysfakcję z „postępów dochodzenia”, ale również niepokój z powodu „zaplanowanych przez stowarzyszenia wegańskie manifestacji" (przeciw handlu mięsem).

„Wszelką przemoc” potępiła również Brigitte Gothiere, rzeczniczka stowarzyszenia L214 walczącej z „mordowaniem zwierząt”. Podkreślając „pacyfizm” swej organizacji, oskarżyła jednocześnie dziennikarzy o „nadawanie sprawie przesadnego rozgłosu”.

Po czym, w dyskusji telewizyjnej, oskarżyła media o to, że „nawet nie zauważają, jak w hodowlach, transporcie i rzeźniach maltretuje się zwierzęta”. - A przecież nawet ci, co nie są weganami, powinni to brać pod uwagę – żachnęła się działaczka, która jest również propagatorką animalizmu, definiowanego nie jako starożytny kult zwierząt, ale jako stawianie ich na równi z ludźmi.

Według filozofa Francisa Wolffa, emerytowanego profesora paryskiej Ecole Normale Superieure (ENS), weganizm, podobnie jak antygatunkowizm, to „niebezpieczne królestwo czarodziejskiej wróżki”. Uznając za „oczywistość” wymóg dobrego traktowana zwierząt, profesor tej prestiżowej uczelni zwraca uwagę, że bez hodowli nie byłoby już krów i owiec, gdyż większość zwierząt hodowlanych i domowych, w tym wiele ras psów, nie jest w stanie żyć bez ludzkiej opieki.

Reklama

Na paryskim spotkaniu filozof uznał za „konsekwentne” rozumowanie tych animalistów, którzy żądają sterylizacji wszystkich udomowionych przez człowieka gatunków, po to by zanikły. - Jesteśmy tu na antypodach ekologii - dodał, gdyż „ekologia to nauka i praktyka całościowej równowagi gatunków”. Animaliści, pewni, że „natura jest dobra”, za jedynego „niszczycielskiego drapieżnika mają człowieka” – mówił profesor, nazywając to „totalitaryzmem czynienia dobra”.

Jego zdaniem ruchy, takie jak stowarzyszenie L214 „w imię przez siebie zdefiniowanej moralności stawiają się ponad prawem”. - Jest to powrotem do starych idei wykraczania poza normy, oporu i nieposłuszeństwa obywatelskiego. Ruchy tego typu są spadkobiercami radykalnych ideologii politycznych XX wieku – tłumaczy profesor i wysuwa przypuszczenie, że „ponieważ brak nam obecnie wielkiej utopii politycznej, jak i wielkich prądów myśli humanistycznej, duża część młodzieży uważa zwierzęta za największe ofiary, podproletariat proletariatu”.

Według dziennika „New York Times” (cytowanego przez paryski „Courrier International”) „na rzeźników napada się dlatego, że wiejski rzeźnik, tak samo, jak piekarz czy mleczarz, jest szanowanym członkiem wspólnoty”.

Socjolożka Marianne Celka, autorka pracy „Vegan Order” (porządek wegański) przypuszcza, że weganizm „ukazuje na swój sposób zachodzącą obecnie, trudną zmianę epok, w której kwestionowany jest cały zespół norm i wartości, będących cementem społeczeństwa”.

Badaczka zauważa, że „sympatycy tego ruchu łagodnie oddalają się od radykalnych marzeń. (...) Weganizm, stając się coraz bardziej popularny, traci cechy wywrotowe, absorbowany jest przez system, który miał zniszczyć. Taki jest wspólny los licznych kontrkultur – popularyzując się, służą jako silnik ponownego rozruchu piętnowanego przez nich systemu”.