Wstrząsy, których epicentrum znajdowało się u zachodniego wybrzeża wyspy Sumatra, były dwa. Drugi nastąpił krótko po pierwszym i miał taką samą siłę - 8.2 stopni w skali Richtera. Oba trwały po kilka minut. Gwałtowne drżenie ziemi odczuli ludzie i w Tajlandii, i w Singapurze.

Reklama

Meteorolodzy ogłaszali: w południowo-wschodnie wybrzeże Azji może uderzyć niszczycielska fala. Ale mieszcząca się na Hawajach amerykańska sieć ostrzegania przed tsunami uspokajała: fala jest niewielka i nawet jeśli po drodze trochę się powiększy, to większych szkód nie wyrządzi. Kolejne azjatyckie kraje odwołały już alarm.

"Mamy sygnał o małym tsunami o wielkości około metra. Fala jest wciąż w rejonie Indonezji, widzieliśmy ją wcześniej obok Wysp Kokosowych. Będziemy ją obserwować: czy się powiększy, czy też nie" - mówił dziennikowi.pl Brian Shiro z Pacific Tsunami Warning Center.

Reklama

W czasie trzęsienia ziemi w stolicy Indonezji - Dżakarcie - niebezpiecznie zakołysały się najwyższe w mieście budynki. Akurat kończył się dzień pracy. Ludzie byli gotowi do wyjścia. "Szyby w oknach zaczęły drżeć, krzesła zaczęły drżeć... wszystko drżało! Byliśmy na 16. piętrze i natychmiast zdecydowaliśmy, że musimy uciekać" - relacjonował telewizji CNN John Aglionby z gazety "The Financial Times". W Padangu wiele budynków runęło, w niektórych wybuchł pożar. W mieście Bengkulu wciąż nie ma prądu.

"Co najmniej jedna osoba zginęła pod spadającym drzewem, a kilkadziesiąt zostało rannych pod gruzami budynków" - poinformował przedstawiciel władz okręgu Bengkulu.

Panika jest zrozumiała. Wszyscy z przerażeniem wspominają najgorszy w ostatnich latach taki kataklizm, który 26 grudnia 2004 roku zdewastował wybrzeża Afryki i Azji. Gigantyczna fala tsunami, po trzęsieniu ziemi w rejonie Oceanu Indyjskiego, zabiła wtedy prawie 300 tys. osób.

Tym razem o możliwym zagrożeniu wiedziała polska ambasada w Indonezji. Ambasador Tomasz Łukaszuk na bieżąco otrzymuje raporty od geologów. Jak mówi dziennikowi.pl, w całej Indonezji jest obecnie ok. 150 Polaków. Na samej Sumatrze - tylko kilku. "Sprawdzimy wszystkie większe skupiska Polaków, jakie są w Indonezji u wybrzeży Oceanu Indyjskiego" - zapowiada ambasador. Rękę na pulsie trzyma także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Prezes Konsorcjum Polskich Biur Podróży, które organizuje wycieczki w egzotyczne regiony, informuje, że jest w stałym kontakcie z polskimi rezydentami. "Polacy są bezpieczni, sytuacja jest pod kontrolą" - zapewnia dziennik.pl Artur Matiaszczyk.