Jak się okazało, fonetyczny zapis wystąpienia został przygotowany przez współpracowników Busha, aby prezydent uniknął charakterystycznych dla niego przejęzyczeń. Tekst zawierał między innymi poprawną wymowę nazwiska przywódcy Zimbabwe Roberta Mugabe (moo-GAH-bee), nazw państw Kirgistan (KEYR-geez-stan) i Mauretania (moor-EH-tain-ee-a), a nawet nazwiska prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego (sar-KO-zee). To ostatnie jest zdumiewające o tyle, że Bush nie mówi o Sarkozym inaczej niż "mój wielki przyjaciel", a w trakcie tegorocznych wakacji zaprosił go do rezydencji Bushów w Kennebunkport, gdzie wspólnie łowili ryby i zajadali hamburgery.

Rzeczniczka Białego Domu Dana Perino poproszona o komentarz w sprawie odpowiada, że to standardowe działania zgodne z dyplomatyczną etykietą. - Każdy, kto planuje wystąpienie przed tak dużym audytorium, przygotowuje sobie fonetyczny zapis skomplikowanych nazw - tłumaczy. Dodaje, że tym razem nie było to podyktowane intelektualną niedyspozycją prezydenta Stanów Zjednoczonych, a jedynie chęcią pomocy dla obecnych na sali tłumaczy, których zadaniem było symultaniczne przekładanie wystąpienia Busha.
Jak pokazuje historia, w przypadku George’a Busha ciągawki nie zawsze zdają jednak egzamin. Podczas spotkania z Benedyktem XVI, zamiast dyplomatycznego zwrotu "His Holiness" (Wasza Świątobliwość), prezydent z uporem maniaka zwracał się do papieża per "sir", a więc "proszę pana". Z kolei podczas ostatniego forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Sydney Bush najpierw pomylił APEC z Organizacją Krajów Eksportujących Ropę Naftową OPEC, a następnie wojska austriackie z australijskimi.


Reklama