Na początku listopada ubiegłego roku ówczesny prezydent Putin podpisał dekret nakazujący rozpoczęcie budowy nowego gigantycznego kosmodromu Wostoczny. Ma on zostać ukończony do 2015 roku. Rok później z Wostocznego wystrzelone zostaną pierwsze rakiety nośne, a w 2018 roku wystartuje stamtąd załogowy Sojuz.

Reklama

Nowy port kosmiczny ma być, jak wszystko w Rosji, imponujący. "Chcemy naszemu krajowi zapewnić niezależny dostęp do przestrzeni kosmicznej. Zbudujemy więc nie tylko kosmodrom, ale całe nowe miasto" - powiedział pod koniec stycznia rosyjski premier Siergiej Iwanow.

Koniec Bajkonuru wydaje się przesądzony.

p

Poligon na pustyni

Reklama

W czasach zimnej wojny głównym elementem zmagań Związku Radzieckiego z Zachodem miała być broń rakietowa. Stąd w latach 50. włodarze Kremla zaczęli szukać miejsca, gdzie mógłby powstać poligon do testowania międzykontynentalnych rakiet balistycznych. Ostatecznie teren, na którym zbudowano Bajkonur, wybrał słynny radziecki inżynier Siergiej Korolow. Do poszukiwań zatrudnił dwóch współpracowników, sugerując im, że jeśli ich wysiłki nic nie dadzą, "skończą za kręgiem polarnym". Wyposażeni w mapy zabrali się do roboty.

W 1955 roku Korolow zdecydował się ostatecznie na obszar położony na całkowitym odludziu, nieopodal maleńkiej miejscowości Tjuratam w Kazachstanie, około 200 kilometrów na wschód od Morza Aralskiego.

Reklama

Od samego początku lokalizację nowej wojskowej bazy utrzymywano w ścisłej tajemnicy. 4 października 1957 roku z jej terenu wystrzelono pierwszego sztucznego satelitę Ziemi - Sputnik. Sygnał nadawany przez urządzenie mogli odbierać radioamatorzy na całym świecie. Jak napisał wtedy dziennik "Prawda": "Sztuczne satelity Ziemi torują drogę do podróży międzyplanetarnych. (...) Nowe socjalistyczne społeczeństwo uczyniło rzeczywistym jeden z najbardziej śmiałych snów ludzkości".

Potem w kosmos poleciała suczka Łajka. Choć od początku było jasne, że nie przeżyje podróży, technicy bardzo o nią dbali. Kiedy psa umieszczano w specjalnym pojemniku na szczycie rakiety, była wyjątkowo zimna noc. By ogrzać siedzącego praktycznie bez ruchu zwierzaka, pociągnięto specjalny przewód wdmuchujący ciepłe powietrze. Jak wspomina jeden z uczestników tamtego eksperymentu Jewgienij Szabarow: "Tuż po włożeniu Łajki do kontenera, przed zamknięciem włazu, pocałowałem ją w nos i życzyłem dobrej podróży, choć wiedziałem, że nie przeżyje tego lotu".

Ostatecznie Łajka padła z przegrzania (nieodczepienie się rakiety nośnej spowodowało wzrost temperatury wewnątrz kapsuły już kilka godzin po starcie). Ze względów propagandowych pierwotnie podawano jednak informację, że pies przeżył kilka dni.

Wygnanie z komunistycznego raju

Po wysłaniu na orbitę pierwszego sztucznego satelity i zwierzaka przeszedł czas na człowieka. 12 kwietnia 1961 r. z kosmodromu - wciąż nazywanego Tjuratam albo Naukowo-Badawczy Poligon Doświadczalny nr 5 - wystartował statek Wostok z Jurijem Gagarinem na pokładzie. Był to lot automatyczny - stery pojazdu zostały zablokowane, by podczas ataku paniki pilot nie zrobił nic głupiego. Tuż po starcie Gagarin krzyknął "Pojechali!" i właśnie to stwierdzenie otworzyło erę załogowych lotów kosmicznych.

Lot Gagarina miał szczególne znaczenie dla Bajkonuru. To właśnie wtedy kosmodrom zyskał swą obecną nazwę. By odnotować wyczyn Gagarina w annałach Międzynarodowej Federacji Lotniczej, trzeba było podać miejsce jego startu. 18 lipca Rosjanie wysłali do władz Federacji telegram, który stwierdzał, że kosmonauta wystartował z kosmodromu znajdującego się niedaleko Bajkonuru. Była to oczywista zmyłka, bo miejscowość o tej nazwie jest oddalona od portu kosmicznego o 320 kilometrów. Jednak określenie Bajkonur przylgnęło do kazachskiego kosmodromu na dobre.

Z czasem niedaleko Bajkonuru zbudowano miasto Leninsk. Mieszkali w nim pracownicy kosmodromu oraz ich rodziny. Mimo ciągłej inwigilacji tajnych agentów życie w Leninsku było atrakcyjne. Płace wynosiły dwa razy tyle, ile standardowe wynagrodzenie w ZSRR. Miasto miało też nieźle zorganizowaną służbę zdrowia i system szkół oraz przedszkoli.

Wraz z rozpadem Związku Radzieckiego w 1991 roku przywileje się skończyły. Pojawił się też problem terytorialnej przynależności Bajkonuru. 30 grudnia przedstawiciele Wspólnoty Niepodległych Państw podpisali porozumienie, według którego kosmodrom miał być wspólnym dobrem wszystkich członków WNP. Jednak przez kolejne trzy lata państwa te nie mogły dojść do porozumienia, co tak naprawdę to oznacza.

Dlatego też początek lat 90. był najtrudniejszym okresem w dziejach kosmodromu. Brak funduszy wymusił zmiany w rosyjskich planach podboju kosmosu. Przerwano rozbudowę stacji kosmicznej Mir od 1986 r. znajdującej się na orbicie Ziemi. Zarzucono testowanie wahadłowca Buran - pojazdu wielokrotnego użytku do złudzenia przypominającego amerykańskie promy kosmiczne. Wtedy też wiele z nieużywanych już pomieszczeń kosmodromu popadło w ruinę, a znajdujące się w nich tajemnicze urządzenia ery radzieckiej przeżarła rdza.

Na dodatek wśród pracowników Bajkonuru co rusz wybuchały zamieszki z powodu niepewnej przyszłości. Do tego doszła epidemia żółtaczki, niedobory żywności oraz przerwy w dostawie ogrzewania na przełomie lat 1993-1994. Jako że zimy w Kazachstanie są wyjątkowo mroźne, to ostatnie było prawdziwą katastrofą dla mieszkańców Leninska.

W końcu Rosjanie postanowili wziąć na siebie całkowitą odpowiedzialność za utrzymanie kosmodromu oraz sąsiadującego z nim miasta. W 1994 roku rząd Federacji Rosyjskiej podpisał z kazachskimi władzami umowę dzierżawy Bajkonuru. Roczną opłatę za korzystanie z niego ustalono w kwocie 115 milionów dolarów. Suma ta do dziś się nie zmieniła.

Kapitalizm w Bajkonurze

Wraz z nastaniem władzy rosyjskiej Leninsk został oficjalnie przemianowany na Bajkonur. Obecnie miasto jest zarządzane przez burmistrza, którego decyzje muszą zaakceptować prezydenci zarówno Rosji, jak i Kazachstanu.

Zmiana statusu kosmodromu uratowała go przed zniszczeniem. Bo choć sami Rosjanie nie mieli funduszy, by kontynuować rozwój programu kosmicznego, bardzo chętnie przyjęli pieniądze od zagranicznych inwestorów. Jednym z pierwszych była Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA, która sfinansowała dokończenie budowy dwóch modułów stacji kosmicznej Mir. Dzięki tej inwestycji od 1995 roku Amerykanie mogli przeprowadzać własne eksperymenty naukowe na orbicie.

W połowie lat 90. na terenie Bajkonuru pojawili się prywatni inwestorzy, którzy wspólnie z Rosjanami zakładali spółki joint venture. W 1995 roku z inicjatywy amerykańskiego koncernu Lockheed Martin powstał International Launch Services, rok później Francuzi utworzyli Starsem. Obydwie spółki zajmują się wynoszeniem na orbitę satelitów komunikacyjnych przy użyciu rosyjskich rakiet nośnych.

Dziś Moskwa zarabia całkiem nieźle dzięki wysokim cenom ropy i może sobie pozwolić na prestiżowe, choć niedochodowe działania. Załogowe Sojuzy czy transportowe Progressy regularnie latają na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Dzięki temu Rosja znów może czuć się prawdziwym kosmicznym mocarstwem. Lekcja bezwzględnego kapitalizmu, jaką Rosjanie odebrali w ciągu ostatnich kilkunastu lat, nie poszła na marne. Obecnie w Bajkonurze działa co najmniej kilka prywatnych firm wynoszących na orbitę różnego rodzaju satelity - od badawczych po telekomunikacyjne. Płacą Rosjanom za możliwość korzystania z kosmodromu.

To właśnie starty rosyjskich rakiet nośnych Proton oraz Dniepr były jednym ze źródeł konfliktu między Rosją a Kazachstanem. Konfliktu, który - jak pokazują najnowsze wydarzenia - przyczynił się to tego, że Rosjanie chcą opuścić Bajkonur.

Cała sprawa ma podtekst finansowo-ekologiczny. Rakiety napędza mieszanka dimetylohydrazyny oraz tetratlenku diazotu. Substancje te są niezwykle toksyczne, a przebywanie na terenie, gdzie doszło do ich uwolnienia, może być niebezpieczne dla ludzkiego zdrowia. Tymczasem w zeszłym roku w ciągu zaledwie kilku tygodni doszło do dwóch awarii rosyjskich rakiet nośnych na terenie Kazachstanu. Skaziły one spory teren i Kazachowie wyegzekwowali od Rosjan odszkodowanie w wysokości 2 milionów dolarów. Na dodatek zapowiedzieli swoim rosyjskim partnerom, że każdy kolejny start rakiety z Bajkonuru musi zostać przez nich zatwierdzony. Domagali się też ograniczenia liczby startów w 2008 roku.

Wszystkie te żądanie były dla Rosjan trudne do przyjęcia. Tylko w zeszłym roku wystrzelili oni w kosmos 45 rakiet, a w tym ma być ich jeszcze więcej. Dlatego zaczęli opowiadać o budowie nowego, czysto rosyjskiego kosmodromu.

Koniec epoki?

Zanim jednak Rosjanie opuszczą Bajkonur, jeszcze wiele razy polecą stamtąd w kosmos. 8 kwietnia kosmonauci wstaną wcześnie rano, ale będą nieco niewyspani, bo poprzedniego wieczoru do późna oglądali "Białe słońce pustyni". Akcja tego filmu rozgrywa się w latach 20. XX wieku na terenach dzisiejszego Turkmenistanu. Żołnierz Fiodor Suchow musi ocalić dziewięć piękności z haremu Czarnego Abdullaha i przeprowadzić je przez pustynię Kara-Kum nad morze. Delektowanie się tuż przed startem "Białym słońcem pustyni" należy do rytuału związanego z załogowymi lotami w kosmos.

Po wyjściu z hotelu przyjmą błogosławieństwo prawosławnego popa i autobusem ruszą na miejsce startu. Po drodze zatrzymają się na chwilę, by zgodnie z tradycją obsikać tylne opony auta. Obyczaj ten zapoczątkował w 1961 roku Jurij Gagarin, który po prostu wysiadł za potrzebą. Należy jednak założyć, że mimo tej przerwy o wyznaczonym czasie dotrą w odpowiednie miejsce i tak jak to jest zapowiedziane, dokładnie o 12.16 naszego czasu Sojuz TMA-12 poleci na orbitę.