Ta spektakularna nieobecność Chiraca wywołała nad Sekwaną polemikę, czy w imię forsowania Unii Śródziemnomorskiej należy zapraszać do Paryża całą plejadę dyktatorów znanych z nagminnego łamania praw człowieka.

W tegorocznych obchodach rocznicy wyzwolenia Bastylii ma wziąć udział blisko 40 przywódców Europy, Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Poprzedniego dnia w Paryżu Francuzi organizują bowiem szczyt, na którym ma zostać podpisany akt założycielski Unii

Reklama

Śródziemnomorskiej. Najbardziej kontrowersyjnym z gości jest właśnie syryjski prezydent Baszar Al-Asad, który jak dowiodła komisja ONZ, miał związek z dokonanym przeszło trzy lata temu zabójstwem demokratycznie wybranego premiera Libanu Rafika Haririego.

"14 lipca zawsze był okazją do zapraszania gości, którzy w danym czasie odgrywali ważną rolę we francuskiej polityce zagranicznej. Niejednokrotnie były to postacie budzące powszechną odrazę. Tym razem jest to Asad, bo tego wymagają ambicje Sarkozy’ego, który chce odgrywać rolę arbitra na Bliskim Wschodzie" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Claude Fitoussi, francuski specjalista od marketingu politycznego.

Reklama

Projekt nie ma się jednak dobrze, a debata, którą wywołała zapowiedz Chiraca, mu nie pomoże. Co jednak jeszcze bardziej uwłaczające dla Francji, wcale nie wiadomo, czy wielu z zaproszonych w ogóle dotrze do Paryża. Choć przyjazd Asada, jednego z najbardziej zaciętych wrogów Izraela i sojusznika Iranu na Bliskim Wschodzie, potwierdził szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner, Damaszek nie zapowiada na razie jego wizyty. Syryjczykom nie podoba się, że w spotkaniu ma wziąć też udział premier Izraela Ehud Olmert. Z tego samego powodu zaproszenia nie potwierdził prezydent Algierii Abdelaziz Bouteflika. Nie uczynił też tego libijski dyktator Muammar Kaddafi. Poza tym, że niechętnie odnosi się do obecności Izrealczyków, uważa, że pomysł Unii Śródziemnomorskiej ma jedynie wykorzystać potencjał krajów arabskich, nie dając im nic w zamian.

Jak przyznają francuscy dyplomaci, choć projekt Sarkozy’ego zakłada wiele obszarów współpracy, to najważniejszymi są powstrzymanie nielegalnej emigracji oraz zawarcie potężnych kontraktów dla francuskich firm. W szczególności francuska Ariva chciałaby zbudować elektrownie jądrowe w Algierii, Libanie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mimo krytyki Francuzi nie tracą zapału. W sobotę premier Francois Fillon zawarł w Algierii porozumienie o dostarczeniu francuskiej technologii jądrowej i budowie siłowni atomowej. Do tej pory nigdy kraj arabski nie skorzystał z takiej oferty. Francuzi liczą także na zawarcie z Algierczykami intratnych kontraktów zbrojeniowych, m.in. na dostawy helikopterów i fregat.

p

Reklama

Idea zacieśnienia stosunków z krajami Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu po raz pierwszy pojawiła się na unijnej wokandzie w połowie lat 90. W 1995 r. podczas szczytu zorganizowanego w 900. rocznicę pierwszej wyprawy krzyżowej przyjęto Deklarację barcelońską, która wedle Javiera Solany miała "położyć kres zderzaniu się dwóch cywilizacji". Jednak wskutek konfliktu izraelsko-arabskiego wiele rozwiązań zaproponowanych w Barcelonie pozostało na papierze.

Konkretny projekt Unii Śródziemnomorskiej po raz pierwszy wysunął Nicolas Sarkozy tuż przed zeszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Unia miałaby wystartować w lipcu 2008 r. i być pomostem dla stowarzyszenia z Unią muzułmańskich państw Afryki Północnej i Turcji. W projekcie mają wziąć udział wszystkie państwa UE. Władze nowej Unii mają być zorganizowane na podobieństwo tych w Brukseli. Unia Śródziemnomorska ma zajmować się przede wszystkim sprawami energetycznymi, wspieraniem wymiany handlowej, zwalczaniem terroryzmu i regulowaniem imigracji.