"Wszystko, co jestem w stanie teraz powiedzieć, to... wow!" - mówił senator z Illinois do 100 tysięcy zwolenników, którzy zjawili się na jego wiecu wyborczym w St. Louis w stanie Missouri.

Reklama

Trudno dziwić się jego radości na widok rekordowych tłumów: demokrata prowadzi tu pięcioma punktami, a przez ostatnie 108 lat mieszkańcy Missouri tylko raz nie zagłosowali na ostatecznego zwycięzcę w prezydenckich wyborach. Stan ten uważany jest więc za papierek lakmusowy szans wyborczych w USA.

Jeszcze latem to John McCain prowadził w wyborczych sondażach, jednak wybuch kryzysu ekonomicznego połączony z ciężką pracą sztabowców Obamy zupełnie odmienił sytuację. "Mamy tu 40 biur i aż 2500 wolontariuszy, którzy chodząc od domu do domu, przekonują, by głosować na senatora z Illinois" - mówił DZIENNIKOWI Justin Hamilton, rzecznik stanowego sztabu Obamy.

Ta oddolna aktywność sprawia, że także inne stany, które w 2000 i 2004 r. poparły George’a W. Busha przechodzą do obozu Demokratów. Lewica zdobywa np. pole w Wirginii - stanie, który od 1964 r. nieprzerwanie głosował w wyborach prezydenckich na kandydata Republikanów. Według najnowszych sondaży Obama wyprzedza tam McCaina aż siedmioma punktami. Wszystko to właśnie dzięki wzmożonej aktywności sztabowców demokraty.

Reklama

W Wirginii powstały aż 44 lokalne biura prowadzące kampanię 46-letniego senatora z Illinois. Podobnie jest w innych stanach w regionie: w pobliskiej Karolinie Północnej, gdzie obaj kandydaci idą w tamtejszych sondażach łeb w łeb, Zachodniej Wirginii oraz Georgii, gdzie dzięki licznej czarnej mniejszości dwucyfrowa przewaga McCaina stopniała do zaledwie siedmiu proc. Wielu Afroamerykanów z Południa po raz pierwszy w życiu uwierzyło, że są w stanie wpłynąć na losy USA, i zarejestrowało się do głosowania, by w wyborach poprzeć Obamę.

W prowadzeniu skutecznej kampanii na Południu bardzo pomagają ogromne fundusze Demokratów. Tylko w zeszłym miesiącu sztabowcy Obamy zebrali na kampanię swojego kandydata aż 150 mln dolarów. Tak ogromna kwota oznacza możliwość zbombardowania lokalnych telewizji wyborczymi spotami także w stanach uznawanych za konserwatywne.

"Senator z Illinois w przeciwieństwie do poprzedników przeniósł punkt ciężkości swojej kampanii na terytorium rywala. Efekt jest taki, że po raz pierwszy od lat wielu mieszkańców Południa opowie się za Demokratami. Teraz McCain musi zwrócić większą uwagę na stany, które do tej pory miał w kieszeni. Zamiast walczyć o głosy wyborców, np. w kluczowym dla zwycięstwa Ohio, Republikanie muszą desperacko bronić stanu posiadania na Południu" - komentuje dla DZIENNIKA John C. Hulsman, amerykański politolog i komentator telewizji CNN.